czwartek, 23 grudnia 2010

Idziemy w przód, cofając się

Jeśli naczelnym mottem cywilizacji jest obecnie reculer pour mieux sauter to naprawdę byłoby się z czego cieszyć. Nawet będąc na etapie nieustannych dwóch kroków w tył, może wreszcie zdobędziemy się na siłę jakiegoś skoku w przód ? Tylko czy w ogóle zamierzamy gdzieś skoczyć i po co ? Może tak jest właśnie nam lepiej i ten nieustanny powolny regres powoduje, że zaczynamy żyć sobie w "krainie szczęśliwości", która w niektórych okolicznościach coraz bardziej przypomina "ludzkie zoo". Chociaż jednocześnie nie zdajemy sobie sprawy, że jest pełna iluzji i z powrotem prowadzi nas na drzewa.

"Najnowsze dzieje polityki pełne są przykładów, że termin "materiał ludzki" nie jest niewinną metaforą. (...) To mechanicystyczne nastawianie charakterystyczne dla epoki nowożytnej skłonne jest myśleć o ludziach jako dzikich zwierzętach" (Arendt)

Ostateczne zwycięstwo "animal laborans" jeśli by spojrzeć z ukosa już się dokonało. Animal laborans czyli  coś żyjące wedle prostego równania. Stosunek minimalnej ilość siły i bólu do maksymalnej konsumpcji  ! To  już nawet nie "zoon politikon" czy "homo faber". Ten pierwszy zgodnie z szóstą tezą Marksa o Feuerbachu iż:

"człowiek to nie tylko abstrakcja tkwiąca w poszczególnej jednostce. Jest ona w rzeczywistości całokształtem stosunków społecznych" musiał stać się produktem. Umarł jak człowiek, jako organizm żyje. Ten drugi natomiast jeszcze gdzieniegdzie żyje na mieliźnie, ale też jest raczej w stanie agonii. W takim razie co jest z nami ? Rodzący się "animal laborans" potrzebował wolności, której i tak w zasadzie nigdy nie pojął i nie nauczył się z niej korzystać, więc potrzebne było mu jakieś wydarzenie konstytuujące. Było nim zabicie Boga ! Co się stał z Bogiem ? – zawołał. – Powiem wam ! Uśmierciliśmy go – wy i ja ! My wszyscy jesteśmy mordercami ! (Nietzsche)

Powyższe jednak niekoniecznie rozumują dobrze w Polsce inni "animal laborans". Wciąż nie pojęli że nimi się stali ! Jednostki mają możliwość kreowania własnych przeżyć religijnych, a cała ich nośność to przecież kwestia dobrego marketingu i idącej za tym sprzedaży. Bóg jest martwy. Zwolennicy krzyża z jego ikony zrobili sobie symbol i mit, a mieli do tego prawo w państwie demokratyczno liberalnym, a Ci postdemokratyczni oświeceniowcy zbierają się i dalej mordują trupa ! (Panie Palikocie nie rozumiesz Pan tego ?) Więc jeśli absolutne wartości stały się fetyszem towarowym, stąd już prosta droga do alienacji.

Czy z tych gruzów da się coś w ogóle zbudować i zrobić skok w przód ? Zobaczymy. Było kilka niezłych koncepcji w historii najnowszej. I jeśli dalej wierzyć Horkheimerowi że: "kto nie chce mówić o kapitalizmie, powinien milczeć o faszyzmie", to aż strach pomyśleć co nas czeka znowu w przyszłości.

Ostatnio kilka osób pyta mnie, co ja bym zrobił ? Jak wybrnął z takiej sytuacji ? Jak urządził lepiej ten świat ? Po co mi ta rewolucja ? Co bym na niej zbudował ? To ja Szekspirem tutaj odpowiadam: "Coś takiego zrobię, że...jeszcze nie wiem, co, lecz wiem, że ziemia zadrży ze zgrozy". A tak poważnie mogę tylko pod słowami Llosy się podpisać, który mówił odbierając Nobla: "wymyślający historie opowiadawcze zawsze, choćby o tym wiedzieli lub nie, choćby tego chcieli lub nie, sieją niezadowolenie, pokazują, że świat jest kiepsko urządzony, że życie w fantazji jest bogatsze niż codzienny zastój". I tym milutkim akcentem kończę.

niedziela, 19 grudnia 2010

Śmiech rewolucyjny !

Lokalnie występują u nas dwa modele politycznych "jestestw". Wszystkie niezwykle poważne w swoich dociekaniach jak poprawić położenie mieszkańców Powiatu Dzierżoniowskiego. Dychotomia polega na rozróżnieniu starych i młodych. Ci pierwsi absolutnie nie niosą za sobą żadnego przekazu i broń boże nie wynika to z wieku, ale z charakterystycznego syndromu "homo sovieticus". Trafiasz niejednokrotnie na owego bohatera w urzędzie, bibliotece, dziekanacie. Drudzy - młodzi, pełni energii, piękni i przystojni robiliby politykę bez polityki, a zbudowaliby mosty, przedszkola, orlika itd. Koniecznie w koszulach, krawatach, z brzuszkami od piwka i oprawkach z allegro z napisem powiedzmy "Joop!"  Czyli nie politycy, a budowniczy. Różnicy jakościowej jednak nie widać. Bo o ile pierwsi wpadają w klasyczną marksowską pułapkę wyobrażenia o rzeczywistości "robią to, ale nie wiedzą" (Marks), to drudzy wskoczyli na wyższy poziom (historycznej konieczności) - robią to, chociaż o tym wiedzą ! Oczywiście nie jest to podział sztywny, bo transfery między jednymi a drugimi dokonują się non stop. Co piszący te słowa chciałby jednak przekazać ? Tylko to, że nasze lokalne gwiazdy polityki, szczególnie te z ciał ustawodawczych dzielą się na 1) nieokrzesane (homo sovieticus, dziadki z OBS, (dopisz sobie....)) oraz 2) cyniczne (młodzi, ambitni, troszkę niesforni z zapędami do służby publicznej). W przypadku drugich klasycznym exemplum mojej tezy będzie hasło jednej z kandydatek do RM brzmiące "Z dala od polityki". Pięknie ! Jakże nośne to ! Dzisiaj w nowoczesności zwanej przez Baumana płynną szczególnie administratorów nam przecież potrzeba ! A nie polityków ! Smuci mnie tylko jeden fakt, jak pogodzić to hasło z tym, że kariera zawodowa owej kandydatki pod banderą partyjną płynie na okrągło jak u Heraklita.
Po co o tym pisze ? A no właśnie dlatego, że z tej niewdzięcznosci znalazłem praktyczne wyjście ! Jako współczesny narodnik musiałem. Sprawa nie cierpi bowiem zwłoki. Amunicji dostarczył Pierre Rimbert i jego artykuł w grudniowym Le Monde-Diplomatique. Niestety lub stety rewolucja jest konieczna. Rewolucja śmiechu !
Pisze Rimbert: (...) śmiech, szydząc z instytucji i kpiąc z panów, tworzył nowe relacje społeczne. Na czas zabawy społeczne i hierarchiczne bariery między należącymi do różnych porządków i żyjącymi w różnych warunkach jej uczestnikami zacierały się, kontakty między nimi mogły być oparte na równości i wolności.
I dalej:"Rozluźniając węzeł powagi ludowe, komiczne formy „uwalniały świadomość, myśl i wyobraźnię, otwierały je na nowe możliwości”. Na ruch, którego celem nie będzie tylko chwilowe odwrócenie symboli władzy, lecz rzeczywista przemiana porządku społecznego, na strajk zastępujący karnawał jako utopijne laboratorium, zdolny ucieleśnić perspektywę „zupełnie innego świata, innego światowego porządku, innego sposobu życia".
Od dzisiaj robię casting na 4 Zaratustry, dwóch Dionizosów jako avant garde oraz rzesze proletariuszy śmiechu. Pójdziemy pod magistrat i wywróćmy nasze miasto a rebours. Śmiejąc się i chichocząc ze wszystkich i ze wszystkiego. Jaka alternatywa spytasz ? A nie bójmy się chociaż pomyśleć, że może istnieć coś innego. Proszę bardzo chociażby na hiszpański wzór Marinelady. W końcu w myśleniu możemy wykraczać poza liberalno-demokratyczny konsens, czy nie ? Czy myślenie też powinno być skrojone i sfastrygowane na wymiar ? Nie ! A jak już imitujemy od 1989 roku wszystko co się da z Zachodu, to weźmy sobie Marinelade i niech to będzie performatyw !  Rewolucja jest blisko, tylko śmiejmy się....

W ostatnim czasie równie często uśmiechnięta osoba powiedziała mi, że ja się ciągle śmieje. Zaufam tej osobie po całości. Jestem rewolucjonistą.    

czwartek, 16 grudnia 2010

Jakby oprycznina tylko w Rosji była...pfff

W artykule "Pochwała czerezwyczajki" opublikowanym w dodatku "Plus minus" do weekendowej "RP" pisze Filip Nemches: "Dzisiejszą opryczniną są z zachodniej liberalnej perspektywy rosyjskie służby specjalne, którym powszechnie przypisuje się istotnie zakulisowy, a więc antydemokratyczny wpływ na politykę Moskwy (...) Takie zachodnie dogmaty polityczne, jak swobody obywatelskie, realny pluralizm partyjny, jawna cywilna kontrola na siłowymi organami państwa, nie mieszczą się przecież w ramach rosyjskiej "demokracji suwerennej" (...).
Pozostaje mi napisać, solidaryzując się z moimi rosyjskimi kolegami, jednocześnie broniąc, iż oczywistym jest fakt, że się nie mieszczą, bo mieścić się zgodnie z założeniami nie mają. Czy jednak zupełne to przeciwieństwo demokracji zachodniej - liberalnej ? Nie. Po pierwsze, co z tego, że swobody obywatelskie jako dogmat istnieją, skoro z wolności jako takiej potrafi korzystać co trzeci. Po drugie, czymże wspaniałym jest pluralizm partyjny, skoro podział lewica i prawica nie ma już dawno żadnego sensu, a wybór jaki nam pozostaje jest w głównej mierze estetyczny, a tam gdzie ten osiąga kuriozum ewoluuje w populistyczny, wreszcie, żebyś czytelniku nie posmutniał to tam gdzie zachowana jest jakaś żywa tradycja masz ewentualnie szanse włączyć się w niszowe projekty bez większych szans.
Gdy pomyślimy jednak że w krajach jak Włochy, Francja, Polska, głosowanie na partię za którą nie stoi żadna programowa narracja, wizja, polityczność de facto niczego nie zmienia, a może spowodować tylko zmianę etykietki i nazwisk rządzących, to co za różnica czy w Rosji wybory zostaną sfałszowane i będzie rządzić ciągle "Jedna Rosja" ?. Jeśli tak jak w Polsce dwie największe partie zawierają ze sobą "cichy konsensus" na zasadach: "tłuczmy się wzajemnie, wy legitymizujecie nas, my was, dzięki temu mamy po 25 %, więc zawsze trwamy..." Tak chodzi tylko i wyłącznie o organizacyjne przetrwanie, zgodnie z definicją partii politycznej, to naprawdę niech ktoś mi wytłumaczy jaki jest sens wyborów itd. ? A tu proszę. Cała rzesza polskiej inteligencji zamiast obudzić się, dodaje jednym głosem, że to czas na "małe kroki", pragmatyzm, premier Johna Graya cytuje...Nadbudowa jest konieczna, żeby studenci mogli mówić potem: "moim autorytetem jest Władysław Bartoszewski".     
O ile dla miłych politologów takie analizy wydają się być całym sensem życia, to gdy się temu przyjrzeć zza monokla widać tylko iluzję. W końcu politolog i tak obwieści  w uniwersyteckiej publikacji, że trzeba budować społeczeństwo obywatelskie, zaufanie i instytucje demokratyczne. No bo jakże inaczej ?
A w mojej Rosji Surkow mówi wprost o innym modelu demokracji i ja nie widzę w tym kłamstwa ani cynizmu. A jakże z tą rzeczywistością obywatele rosyjscy potrafią się dobrze pojednać ! Tak dobrze prawie jak obywatele Zachodu, dla których polityka zmieniła się w "ładny krawat, ciepłą wodę i nie chciej nic ode mnie". Zejdźmy już z tej Rosji, z jej niedemokratyczności i popatrzymy na siebie najpierw.
I wracając do samego początku. Czy ten cały model bezpieczeństwa, który tutaj mamy z systemem Schengem na czele, to nie jedna wielka oprycznina ?

środa, 15 grudnia 2010

Rozmowy kosmiczne EP

Wyruszyło ich dwóch w podróż długą. Na przygody nie liczyli, raczej swoje dzienniki gwiazdowe spisać chcieli. Trzeba było ukraść jakiś projekt, dotrzeć go burzą mózgów i wylecieć. Wylecieli ! Po drodze działo się nic, bo zazwyczaj w czasie podróży nie dzieje się nic. A Ci wszyscy spod znaku "travellin man" to poprawni esteci. Ale niech na silę będzie że jest klimat, i w ogóle sublimacja, metoda dumnej ignorancji dla ludków z ziemi planety ludzi. Czas się zatrzymał, nadajnik działać przestał, próżnia absolutna.
Jak ten cały kontekst zaczęli zapełniać bohaterowie, to zapewnili nam wojny klimatyczne. W "Czarodziejskiej Górze" Hans Castrop wybierał między dwiema wizjami. Bzdury recenzenci piszą, że to coś między Orientem i Okcydent. Jeśli za Nephte wstawisz Georga Lukacas'a jak poczyniło to zresztą piórem kilką tęższych głów, mamy do czynienia z koncepcją "zachodniego marksizmu". Settembrini natomiast pozostaje na pozycjach niezmiennych od stuleci (tych konserwatnych obyczajowo i tych neokonserwatywnych gospodarczo. Stąd moja miłość i nienawiść do Zachodu. To dwa podobne uczucia.  A że dodatkowo przy opisywaniu czegokolwiek nadmiar jest zawsze potrzebny to wkrótce musiał  "diabeł zająć moje całe ciało, a anioł musiał spłonąć". Nie zmieniało to faktu, że doszło do batalii laboratoryjnych prawd. Na kanwie byli chłopięta co tylko dobre referaty pisali na ocenę jak Hayek Friedrich, liberałem zwany. Szkoda Cie liberalizmie. Byli także złodzieje dorobku Fichtego - taki Sergiej Nieczajew chociażby.
Co z tego wyniknie. Śniadanie mistrzów ?

Byleby Kmicić pojął Oleńkę a pan Stach Marynię

Mimo, iż temat zamknięty to wracam na sekundę do płyty "Idee" i opinii na jej temat: "byłoby wszystko okej, jakby nie takie radykalne poglądy", "fajne fajne, ale lewackie", "jakby się tak nie wyświetlał z tymi poglądami to okej" i cały szereg podobnych (to na forach hip hop). Nie wiem czy chodzi o ten wers "lepiej kochać lenina niż durnych wszechpolaków" czy o co, ale okej. Z drugiej strony myślę ze to bardzo obnaża kondycję słuchacza jako tako. Ale co tam:
Siedząc na tłustym połciu ziemi, szlachcić ufał swojej szabli, pyskatości swej i sprytowi. Rozum jako konstrukcja władających przyrodą urządzeń, był mu niepotrzebny (Brzozowski)
I jeszcze taki cytat dla naszej kondycji ogólnie:
Pracę myślową nad problematami zastępowały dzwonek kościelny, opłatek, wielkanocne jajko (…) nie byli ci Milusińscy w stanie uwierzyć, że istnieje jakiś inny świat. Sądzili, że życie było w gruncie rzeczy zawsze takie samo, tak samo proste i bez zagadnieniowe (…) Byle Kmicic pojął Oleńkę, a pan Stach Marynię – cały pozostały świat to tylko tło zasadniczej sprawy. (Brzozowski)
No byleby ktoś się publicznie upił ! (respekt pośle Pałys), ktoś kogoś obraził (czytaj zdissował), Palikot udawał nieudolnie trickstera, Tusk robił miny prawie jak przywódca, a Kaczyński wysnuwał tezy absolutnie bez pokrycia. Chleba i igrzysk !!! O tym trochę tutaj, chociaż z większością źródeł i przyczyn się nie zgadzam.   

środa, 1 grudnia 2010

Co dalej ?

Nie wiem czy tak mogę napisać, ale następny projekt jest w drodze. Jeśli wszystko pójdzie gładko to EP pod roboczym tytułem "Rozmowy Truskulowe" ukaże się na początku 2011 roku. Tytuł jest parafrazą Cycerona i jego słynnych Rozmów Tuskuliańskich (przeraził mnie pierwszy człon Tusk-). Ale nie będzie to płyta apolityczna pozbawiona lacanowskiego jouissance, do jakiej przyzwyczają nas wspaniałe platformersy. Bo to tak jakby napisał Slavoj Źiźek pić kawę bezkofeinową, czy piwo bezalkoholowe. Albo uprawiać wirtualny seks bez seksu, czy też robić politykę bez polityki, a tylko zarządzać. Także ten pierwszy człon Tusk- nijak się ma więc do całości. Ponadto to tylko tytuł roboczy. Tym razem wszystko musi być dopięte na ostatni guzik !  Za muzykę będzie odpowiedzialny Skała , który natchnął mnie swoim myśleniem ! Słyszycie TO ! ? Różnimy się wszystkim w skali meta, ale to dobrze, bo tylko z przeciwieństw może się narodzić coś naprawdę dobrego. Inna sprawa, że Rafał Ziemkiewicz na łamach "Rzeczpospolitej" wieszczy nadejście Dmowskiego "Dmowski musi nadejść" i ten zgoła całkiem elokwentny publicysta już znajduje orędowników, chociażby tu. Bardzo sprytnie można podać na tacy Dmowskiego jako wnikliwego krytyka tradycji romantycznej, a jego myśl lekko sfastrygować na określony wymiar. To tak jakby chciec czytać tylko Marksa jako filozofa i na Rękopisach filozoficzno - ekonomicznych konstruować jego światopogląd. Trochę mizerna perspektywa. Trzeba się wziąć do ciężkiej, codziennej pracy, przemyśleć wiele kwestii na nowo i chociaż minimalnie włączyć się w projekt, żeby jednak Dmowski nie nadszedł ! :)
Co do Idee LP to podziękowania dla tych, którzy przesłuchali płyty. Jeśli nie udało Wam się pobrać, a macie ochotę przesłuchać, to dzięki http://la-rage.pl/ macie kilku kawałków na youtube. Dzięki bardzo.
Dzięki również za dużo dobrych słów, od osób od których bym się nigdy nie spodziewał i to raczej nie ze środowisk stricte hiphopowych, a enigmatycznie mówiąc dużo dużo bardziej ciekawszych.
Pozostańcie nastrojeni !

LINKI DO PŁYTY
LINK1 lub LINK2

wtorek, 30 listopada 2010

Pobierz album !!!

Na LA RAGE  recenzja moje płyty. Odwiedzaj stronę i wspieraj dobre inicjatywy !
Jeśli natomiast jeszcze nie masz płyty to oczywiście za darmo LINK1 lub LINK2
 

czwartek, 25 listopada 2010

Idee LP

Jutro oficjalnie będzie dostępna płyta. Jeśli ktoś chciałby wersję na nośniku cd to za koszty przesyłki pocztowej koło 7-8 zł ? niech pisze do mnie na mail wojciechwyraz@op.pl i tam ustalimy szczegóły. Tymczasem możecie posłuchać promomixu TU oraz kilku kawałków na NA MAJSPEJS !
Pozostańcie nastrojeni, a ja idę spać! 

środa, 24 listopada 2010

piątek, 19 listopada 2010

Co tam panie producencie ?

Początek blogowania. Nowy początek. Bakunin pisał, że żeby coś zbudować, trzeba najpierw wszystko zniszczyć. Nie chodzi o dosłowność rzecz jasna. Na początek kawałek, który otworzy moje "Idee", czyli album który powstawał od lipca tego roku. Teksty pisane na blatach wrocławskich biurek, bibliotecznych ławkach, nad Odrą, a przede wszystkim w moim pokoju. Metoda raczej obserwatora aniżeli uczestnika wydarzeń. Nie brakuje rozliczeń osobistych, bo kiedy nie potrafisz coś powiedzieć bezpośrednio, lepiej to napisać, wiadomo. Tytuł zainspirowany jest Stanisławem Brzozowskim i jego zbiorem "Idee". Dla wnikliwych znajdą się smaczki, bezpośrednio odwołujące się do powyższego, ale także do wielu wielu innych. Parę słów o formie. 19 kawałków, trochę ponad 70 minut muzyki. Niestety nie udało się doprowadzić do końca współpracy z producentem odpowiedzialnym za materiał, dlatego materiał powstał na instrumentalach. Moim zdaniem jest ciekawiej, różnorodniej, cieplej. Wkrótce traklista i okładka. Planowany termin wydania 25 LISTOPAD 2010.
Tymczasem do odsłuchu pierwszy utwór pt. "Co tam panie producencie?", w którym zostaje ustalona raz na zawsze kwestia na linii ja i mój ex-producent. Może trochę za mocno, może zbyt siarczyście - to wszystko z perspektywy czasu. Pod każdą linijką się jednak podpisuje.

Wojciech Wyraz