niedziela, 30 października 2011

modernizacja jestestwa w społeczeństwie ryzyka

     Ulrich Beck napisał o ryzyku już dawno, w latach 80 po niemiecku. Ja sięgnąłem po jego pracę przy okazji licencjatu dotyczącego socjaldemokracji, jakieś 4 lata. Beck pisał o ryzyku spowodowanym nieustannym modernizowaniem się społeczeństwa. Wracam do tego Becka, bo ostatnio też myślę o samozmodernizowaniu się, np. wiem, żę przydałby mi się tablet. Zamiast 3-4 książek na każdą podróż czy krótszą, dłuższą, czy nawet do pracy byłoby lżej i wygodniej. Jakie to przyniesie ryzyko ? Albo samozmodernizowanie w kontekście jakiejś rozrywki, żebym mógł się nieświadomie cieszyć z jakiejś głupoty. Albo o samochodzie w końcu, najważniejszym dodatku każdego Polaka. Dodatku...dodatek nie mógłby w taki sposób kształtować duszy i myśli nowoczesnego Polaka, przepraszam. Nie mówiąc już o tym, że generalnie no mógłbym ten samochód mieć dla siebie, ale jeszcze lepiej jest, jak Ty o tym będziesz wiedzieć ze go mam, bo tylko wtedy to ma jakieś znacznie. (Coś jak z pisaniem do szuflady, które jest idealistycznie naiwne. Po to piszę, żebyście o mnie pisali, recenzowali ! W tym rozkosz). Albo szerzej o całej tej motoryzacji ? Czemu nie. Wtedy zamiast w ogóle mówić o Becku (no bo kogo on obchodzi), mógłbym pisać bloga o autach, o nowinkach, silnikach, osiągach, mocy, koniach mechanicznych ! Jak TVN Turbo. Mało tego, mógłbym jak jeden sąsiad wyciągać swój motor i trochę pokręcić gazem z 10-15 minut, orgazm! Oczywiście stadny, musiałbym mieć kolegów podobnych ! W końcu mógłbym też się mocniej upłynnić i stać bardziej economicus homo. Potraktować na przykład potencjalny związek jak firmę czy spółkę, jak radzą kosztujące 9,90 zł czasopisma dla nowej inteligencji korporacyjnej, kryjące się pod jakże ładnie brzmiącym tytułem "Coaching". I jak tu nie postawić neoliberalizmu przed trybunałem z jego całym bagażem ideologicznym ? W końcu większość nadal tkwi w miejscu, w którym świadomość jak gdzieś pływa to tylko w iluzji, a poza tym nie istnieje. A Ci bardziej refleksyjni, którzy to wszystko rozumieją, całe życie cierpią skąpani w resentymentach gdzieś na szczytach rozpaczy, albo całkiem nieźle sobie radzą, bo stają się cynicznymi. Ciekawe czy to da się pomieszać jakoś i czy Ci smutni potrafią być cyniczni. Taki zdaję mi się czasami być Emile Cioran, tyle że on non stop blefuje. Można też rozgrywać wszystko w relacjach jak w serii gier. Nigdy nie kończąca się konsumpcja i wymiana na wciąż lepszy model. Przy okazji zresztą podniecająca sprawa, ale wracając na chwilę, to jeszcze w tym "Coachingu" był jakiś artykuł w którym powoływano się na Baumana i Fromma...tylko w taki sposób, jakby ktoś jednak nie potrafił czytać powyższych ze zrozumieniem. Smutne to jest, do czego można używać całkiem niezłych myśli całkiem dobrych pisarzy. No, ale w każdym razie warto, potem zawsze żonglerka słowna, nazwiska, tytuły, terminy.... w towarzystwie...boom, podnieta razy 100. Wiedza służy władzy, ile razy już to zostało napisane...
         Repolityzacja która dokonuje się wraz ze skutkami ubocznymi modernizacji jakby tego chciał Beck, ma miejsce, ale tylko w drugiej części zdania. Nie ma miejsca na repolityzację, jest miejsce na uboczne skutki modernizacji. Chyba że ktoś chciałby zdefiniować nową/starą? repolityzację. Może mowa o tzw. subpolityce ?
        Beck mówi, że musimy inaczej ponazywać to wszystko, stąd ta repolityzacja. Wszystko ginie na poziomie narodowym i przenosi się w jakąś nieokreśloną przestrzeń. Dzięki temu tworzy się nowa platforma problemów, a żeby je rozwiązać, potrzeba nowych nauk społecznych ! To inspirujące ! No, ale ktoś pochwalił nauki społeczne. Czas wracać na studia.

wtorek, 18 października 2011

o plycie !

Czas na prawilny wpis, bo pytacie o płytę. Wyjaśniam poniżej.

       Przeliczyłem kawalki, to zrobiliśmy wstępnie ich 17, w wersji niechlujnej, czyli mojej ulubionej. (1-szy powstał 14 sierpnia, data nieprzypadkowa, moje urodziny !) W szybkim skrócie na płycie będzie jak: "Ulrike Meinhof i Andreas Baader tylko z happy endem", będzie przejażdżka z "Wiedzą Radosną", a przy okazji z samym Nietzsche taksówką. Z koktajlem Mołotowa i dziewczyną za rękę będziemy stać na Shellu i krzyczeć "Viva Nigeria". A żeby było ciekawiej, parę bomb poleci pod buldożery co niszą falanstery. Przypadkiem spotykam też w Nowym Jorku Spike Lee (zupełny zbieg okoliczności!) Pośmialiśmy się ze słabej gierki Carmelo Anthony'ego w Madison Squre Garden. Było to zresztą zaraz po tym, jak przestałem się obijać po galaktyce guttenberga i jeszcze przed tym, jak krzyczałem coś w stylu: "to nasz rucker park, shoot block and pass !" Postrzelamy też sobie trochę z AK - 47 w czystą brudną prawdę, w społecznościówki i rozproszkowane umysły, a zeby to miało jakiś głębszy sens to nawet sobie w głowę Berretą pociskiem 9 mm Parabellum. Jak widać, znajdą coś dla siebie i zwolennicy Dionizosa i Tanatosa. Rozdwojenie jaźni.  
Będzie też trochę zapisków z getta, żeby było bardziej rapowo, wiadomo i prawdziwiej. Bedą refleksje z biografii poharatanej, by i tak wyznać, że mimo 26 lat już sformatowałem się na starego Kołakowskiego. W końcu i tak najlepsze będą typowo lettrystowskie znudzone miejskie opowieści o niczym. Lekko podpite, odwrócone, dużo obserwacji, aż za. Podwale we Wrocławiu to najlepszy punkt do pisania takowych. No nie może też zabraknąć polityki... mój ukochany prezydent RP dowie się chociażby dlaczego nie całuje sie kobiety w rękę... Moralistyka jakbym chodził w bluzie prosto, muszę nabyć, bo podobno nie dla lamusa - jak mawia reprezentant nowej inteligencji polskiego rapu - postmodernista Sokół. No w końcu też wytłumaczymy, dlaczego nasz język wyprzedził świadomość, dlaczego obrzydzamy widowisko jak nogi cellulit, jak to możliwe być jednocześnie arystokratą i jakobinem (ho ho), czy co w efekcie powoduje połączenie majaków wariata, błota makadamu i autostrad ? Skit będzie psychoanalityczny, beautfiul struggle serio, każdy tak ma (jedyny prawdziwy numer na płycie, dlatego najkrótszy, wciąż jednak sen spędza z powiek, czy powinien on tam się znaleźć !) . Napomknę też, że zawsze chciałem byc psychiatrą (nic straconego!) Będzie też coś o farmaceutce jednej, o tkliwym rozliczaniu się z płcią przeciwną - czyli o tym jak można zabić się własnym długopisem (liczymy na wsparcie komercyjnych mediów!) i o różnych nowoczesnych ekspertach w stylu p. dukan, czy mój idol j.p wiśniewski. No i jak już to zrobimy trochę bardziej chlujnie, czyli jak będę miał dwa dni czasu, bo dłużej się nie nagrywa takich rzeczy, to zgłoszę się do moich ulubionych kolegów raperów. Tylko nie wiem jak to wyjdzie, bo jeden pisze dr, a drugi chyba już nie żyje.
      Postaramy się Wam to dać jak najszybciej, ładnie opakowane i w ogóle może mediatycznie nawet jakoś też. Duch czasu jest bezwzględny !
Zapomniałbym ! Jeszcze swój wiersz ma dograć jeden poeta i to będzie druga prawdziwa rzecz na tej płycie, mamy nadzieję. Zapomniałbym drugi raz ! Muzykę robi jeden człowiek, taki jeden Oh No z Wrocławia.

piątek, 14 października 2011

palikot i konserwatyści

Samuel Huntington napisał, że demokracja potrzebuje ustalenia granicy. Mówiąc inaczej miał na myśli, że demokracja może tylko wtedy dobrze funkcjonować, jeśli część powstrzyma się od aktywności politycznej. Jego zdaniem upolitycznienie marginesowych grup w Stanach Zjednoczonych - przede wszystkim Afroamerykanów doprowadziło do przeciążenia systemu i do upadku autorytetu rządu. Podobnych rozważań na gruncie europejskim dostarczył M. Crozier, który wskazywał na kontestatorów z lat 60. i 70. jako czynnik, który spowodował kryzys w łonie demokracji.
Demokracja jak matrix, może się zmieniać, rozszerzać w czasie i przestrzennie, a w przypadkach o których piszą Huntington i Crozier nie można nawet mówić o demokracji w aspekcie konstytucjonalnym (czyli europejskim), ani tym bardziej substancjonalnym (rawlowskich procedur). Dla powyższych autorów im więcej demokracji, tym gorzej dla niej samej...
Boli polskich konserwatystów ten Palikot, boli bardzo. Jeden, który zdaje się nawet coś zrobił dla polskiej nauki wypowiada na łamach jednego portalu WOJNĘ Palikotom.
I od razu strzela sobie w kolano na tym samym portalu.
Pozostaje napisać tylko, że jeśli ktoś potrzebuje obucha na ten wszędobylski liberalizm, a "Robotnik" Jungera takim jest, to właśnie lewica, dla której nadchodzą dobre czasy, całkiem umiejętnie potrafi na polu intelektualnym go wskrzesić dla siebie(jak Schmitta zresztą). Na pewno natomiast nie ma takiej potrzeby narcystyczny konserwatyzm czy też anarchokapitalizm, który poległ na polu idei, zostając przy swoich bogach i prawach naturalnych, chociażby dzięki takim diagnozom jak te powyższe Huntingtona, Croziera, albo już zupełnych oszołomów pokroju Hermanna Hoppe, a w Polsce JKM-a. Nie obraziłby się Junger na pewno. Zresztą zupełnie innym zagadnieniem byłaby kwestia użyteczności Jungera dla lewicy. Myślę, że całej lewicy i ludziom z nią utożsamiających się przydałby się jakiś zastrzyk dyscypliny, "powszechnej mobilizacji", czy przedyskutowania tak oczywistych kwestii jak rola przywództwa wśród protestujących w Hiszpanii, na Wall Street, na forach alterglobalistycznych itd. Te rozproszkowane punkty zapalne bez monolitu mogą najzupełniej nie wystarczyć.
I oczywiście grozi Palikot też demokracji polskiej, bo reprezentuje mniejszości. I całe szczęście niech zagraża, bo co prawda droga do urzeczywistnienia normalności jeszcze długa droga, to może chociaż transformacja struktur społecznych nie będzie już więcej szła tak jednowymiarowym torem jak do tej pory.

poniedziałek, 10 października 2011

ruch jest wszystkim, a cel ?

Nie wiem teoretycznie, czym miałaby być demokracja. Jej sztywne założenia od zawsze się docierają i zmieniają, ewoluują i zwijają. I jeśli rzeczywiście tak jest, to demokracja jest tylko historycznym procesem zmian, a jej orędownicy przedmiotami - listkami na wietrze. A nic nie rozumiejący, chociaz jajogłowi (Fukuyama)  i tak będą Ci wmawiać, ze nie musisz być wcale pasażerem na gapę, że możesz w pełni partycypować, że możesz być aktywny i projektować ten ustrój!
Gdyby tak dzisiaj próbować uchwycić istotę tego co tu i teraz, to zapewne trzeba byłoby napisać kilka tomów. Nie jest łatwo, skoro ruch jest wszystkim, a cel niczym jak pisał dawno temu Edward Bernstein. Może jakiś wycinek rzeczywistości dałoby się nazwać/opisać. Częściowo trzeba byłoby jednak kłamać, bo środków do opisu aż tylu nie ma. Masz pomysł jak uchwycić językowo rzeczywistość ? Kategorie "ludzkiego zwierzyńca" (nie tylko na dyskotekach techno), totalitarny liberalizmu (R.Aron), czy to, że "rola szefa rządu powinna być jak szefa przedsiębiorstwa" są celne. Nawet jakoś nie śmieszy już Marcuse, gdy dawno temu pisał o USA jako państwie totalitarnym. Z mały zastrzeżeniem, trzeba wiedzieć trochę szerzej jak definiować totalitaryzm aniżeli z podręcznika do wiedzy o społeczeństwie i na podstawie przeszłości własnego podwórka.  
Nawet wielki autorytet z 100234032402342 reklamy banku Marek Kondrat grozi kacem, jak nie będziesz uczestniczył. Zidiociał do reszty, szczególnie, że pomiędzy działalnością jego pracodawcy, któremu udziela twarzy, a kondycją demokracji współcześnie związków trochę za  dużo. Ale tego rozumieć nie trzeba. Trzeba rozumieć stopy procentowe, kredyty, dokonywać wyboru w ikei i markecie, bo w tym przecież kryje się cała rozkosz. Z drugiej jednak strony, jeśli Marek Kondrat posiadł prawdę i grozi kacem, to dlaczego nie ? Na kacu się odpoczywa, myśli, regeneruje...i poprawić można.
No i jest po wyborach. Nie mam prawa oczywiście się odzywać (przepraszam), bo nie wziąłem w nich udziału, ale dwie sprawy cieszą. Sukces Palikota i klęska SLD. Zabawnie brzmią krytycy Palikota, że to "populizm", "populista", "populiści". Och! Jakby był jakimś ekscesem ten populizm i nie należał do logiki gry demokratyczno - liberalnej. A wystarczy przywołać Ernesto Laclau, który doskonale udowodnił, że populizm jako taki jest sposobem konstruowania tego co polityczne. (Ernesto Laclau "Rozum populistyczny") I pole do dyskusji otwarte. Ale tu nikt nie dyskutuje, tu jest taka dziwna szermierka, niezależnie kto mocniej i celniej, ranking i tak pozostaje bez zmian.  
No chyba, że znów trzeba byłoby wrócić do tego co zawsze i zadać pytanie, czy umysł przeciętnego Polaka został już tak sformatowany, że polityka / rządzenie kojarzy mu się tylko z administrowaniem i zarządzaniem ?
Co do SLD, był tam ktoś kiedys lewicowy i niekoniunkturalny ?
Piszę sobie i żyje nijako, to bardzo wygodna pozycja, mieszczańska...W dobrym towarzystwie jestem w stanie nawet kryształowy pałac zwiedzać i się durnowato uśmiechać. A nawet może i flaneurować ! Nie wiem tylko ile taka nijakość i antypolityczność może mi się podobać. Problem polega na tym, że zawsze można przyodziać maskę, trochę tu i ówdzie postraszyć Stalinem, poczytać Ciorana, a jak to nie pomoże, to ostatecznie wrócić do XIX - wiecznej Rosji i czuć się lepiej. Gorzej jak ktoś tej maski z braku wyobraźni przyodziać nie potrafi i tylko może zacząć marzyć czy śnić o....Budapeszcie.
Jedno jest dobre, bo choć w nie najlepszych intencjach, to jednak najbliższe 4 lata w Polsce spopularyzują Heideggera, Schmitta, Jungera etc.

czwartek, 6 października 2011

o ideologii w działaniu i o walce z jesienią

Dosyć zabawnie brzmią starania zewsząd, żeby pójść do urny. Nim wyjedziesz za granicę, wrzuć głos - Adam Michnik krzyczy w ostatnim weekendowym wydaniu Wyborczej. Spełnij swój obowiązek obywatelski - koniecznie idź zagłosuj ! Mówią dyskutanci, gdy na koniec każdej z czegoś co ma przypominać "debatę", dostają 30 sek autoprezentacji. Nawet skostniała nadbudowa, która pachnie / śmierdzi ?! nawołuje: decyduj o swoich sprawach, idź na wybory ! Nadbudowa...której reprezentacja to kolaż "szlacheckiej nicości z "kajetanem jutro", a niedzielny wieczór z udziałem nadbudowy i decydentów uświadomił mnie tylko w przekonaniu, że kultura i jej reprezentanci to ponowoczesne źródło beki. No, ale żeby nie było istnieją takie różne małe "grass - roots", które wizerunkowo wypadają całkiem nieźle i wypada się przyłączyć, to ostatecznie przy poparciu wszelkiej maści hipsterki, nowoczesnej inteligencji powołującej się na Marksa, nie przeczytawszy go nawet uprzednio, w swojej beatnikowskiej alternatywie idealnie wkomponowują się w szerszą całość. Pożyteczni idioci mówiąc za klasykiem, głośni prześmiewcy jak Ci co uśmiercili Boga w 125. Wiedzy Radosnej Nietzschego:
"Szukam Boga ! Szukam Boga! Jako, że akurat zebrało się tam wielu takich którzy w Boga nie wierzyli, śmiechom nie było końca. Czyżby Bóg gdzieś przepadł ? - rzekł jeden. Zagubił się jak dziecko ? - rzekł drugi. A może trzyma się w ukryciu, boi się nas ?"
Nie no, oczywiście Bóg ma się dobrze, jest w pełni podmiotowy, a jego ID jest gorące. Także musisz iść na wybory !!! Obywatelu i Obywatelko. Niech Twoje Nad-Ja wypełni obowiązek. Tylko spójrz na listę alternatyw. Głosując na nas, nie głosujesz na tamtych złych, cóż za wspaniała manichejska dialektyka ! Bez politechnologicznego a'la Gleb Pawłowski cynizmu. Ale au fond to ma sens ! Istnieją siły tak czarne i tak białe, że wszystko dookoła jest szare. A mi, smutnemu w milczącej pustce, nie specjalnie podoba się wycofanie libido z ukochanego obiektu (ofiar smoleńskich) i znalezienie nowej adoracji. Nowej adoracji, dla polskości,  dla siły, dla prawdziwych patriotów, dla kibiców, dla ja - narodowe. I w szerszej ciut perspektywie efekt ja - narodowe czyli ja - nowoczesne, podatku liniowego, korporacji, programu taki idealistycznego jak Kant (jestem idealistą jak Kant - mówił Janusz Palikot w swym iście gombrowiczowskim stylem), zajebistego rapu spod znaku Liroya, legalizacji marihuany, wreszcie emancypacji kobiet spod znaku rozłożonych nóg jednej z kandydatek SLD i fajności w ogóle.
Odrobiłem Marksa dialektykę i za Zizkiem jedynie powiedzieć mogę, że jedyny sens myślenia w tych postideologicznych warunkach to kontestacja samych podstaw tej naszej demokracji, czyli totalna olewka wyborów. Tak wiem, nasi przodkowe walczyli, nasz tożsamość to krew powstańców..  tylko biorąc pod uwagę frekwencję naszą, to my wygrywamy, a mimo to wciąż trwa ten medialno kapitalistyczny spektakl, najwięcej czasu dostaje PARTIA (czyli koalicja PIS-PO-SLD-PSL-CAŁA RESZTA) a wola większości się nie liczy. Demokracja ?
Idzie jesień, muszę z nią walczyć, czytaj, muszę więcej czytać, żeby znaleźć nowe cele i środki dostępu do nich, nawet te czysto wyobrażeniowe. W końcu nie ma boga, nie ma mędrców, jest poeta. Spoczywaj w pokoju Richardzie Rorty.