czwartek, 29 listopada 2012

qwertyuiop

Nie może być śmieszne jak ktoś wrzuca "last christmas" ponieważ podobno spadł śnieg. Nie mogę tego wiedzieć, bo od czasu kiedy byłem na dworze, śnieg jeszcze nie padał. Pewnie nadal nie pada!

Wymyśliłem sobie, że świat dookoła jest totalitaryzmem, ale śmiesznym. Bardzo niepotrzebne jadłem bułkę. W ogóle nie jem wypieków, to strasznie niezdrowe i ma wysoki poziom indeksu glikemicznego. A co do totalitaryzmu to chodzi właśnie o ten śmiech. Czytałem esej o komizmie Bergsona, czytałem o roli śmiechu w  filozofii Critchley'a. Przede mną czarny humor  Bretona. To tak jakbym czytał "Mein Kampf" ? W Bretona wierzę.

Dzisiaj się dowiedziałem (ciągłe -ałem), że te wytwory współczesnego kapitalizmu co zwą się dziennikarzami, krytykami albo recenzentami to wytwory paradoksu Perkinsa. W zasadzie to też mnie ufundował paradoks. Inną kwestią byłoby przyznać się, że dowiedziałem się o tym w czasie pobytu u kolegi. Na stole leżał skserowany artykuł należący do kolegi dziewczyny, studentki psychologii. Mogłem o tym nie wiedzieć, gdybym tylko nagrał na pendrive "Mroczny przedmiot pożądania". Do teraz nie wiem dlaczego tego nie zrobiłem.
Wracając do notatki, uważam że artykuł był w 94 % kłamstwem. 6 % pozostawiam na paradoks oraz paradoks numer dwa, z którego wynika że szkoła rodzi postawy konformistyczne. Prawdopodobnie poddanie pod dyskusję tego artykułu na zajęciach będzie tego najlepszym dowodem.

Miłość jest tematem konserwatywnym. Nie należy zmieniać paradygmatów. Wystarczy wrócić do starych rzeczy.  W obecnej sytuacji historycznej temat ten należy do smutnych. Ja dziś doświadczyłem uczucia miłości. Słuchałem "Rites of Spring" Stravińskiego. Pretensjonalnie, nie ?

Moje "Companion to Luis Bunuel" jest w toku. Traktuje to podobnie jak wstęp Ważyka do antologii surrealistów. Poleciałem kilka razy Heglem, o rozumnych jako oczywistych, pamiętaj to tak na przekór, zawsze gdy piszę to kłamię.


środa, 28 listopada 2012

z pokoju

Czytając Freuda boję się. Jak patrze na siebie z boku (co i tak jest do końca niemożliwe) boję się jeszcze bardziej.

Narastanie i nasilanie fantazji ma prowadzić do nerwic i psychozy. Piszę tak wykoślawione zdania, zarówno w formie jak i w znaczeniu, że powinni mnie karmić rtęcią i bizmutem. Wczoraj rozmawiałem o wiedzy. Mówię o episteme i doxie jako młocie, który od czasów Nietzsche'go stał się bardziej gumowy. Wszystkiemu winne jest powietrze (techne). Łapię się, że to i tak wszystko za trudne i niezrozumiałe. To trochę jak powiedzieć za Adornem, że próba obalenia wszelkiej ontologii jest nową ontologią. Nietrudno się zgodzić, to problem postmodernistów, że zgodzić się nie umieją. Przyjaciele nie chcą fantazjować o utopiach. Przyczyna leży w obawie przed drożejącym jedzeniem i utratą pracy. Powyższe argumenty rozwodnione na setki zdań burzą mi logikę przyczyn i skutków.

Boli mnie coś w klatce piersiowej po kolejnej kawie, muszę się przejść, biorę na słuchawki skecz radiowy Becketta. Do do tego ułożyłem nawet bardzo prosty wers z podwójnym rymem: "u ciebie tekst, bit i skrecz hip-hopowy, a mnie tylko jedno z trzech - skecz radiowy". To tylko jedno zdanie oddające moją zajawkę na hip-hop. Więcej rapu o rapie nie ma. Są za to uczciwe słowa skierowane w A. Ginsberga. 
Dostałem propozycję niejedną, że wefunkradio we Wrocławiu, potem Dj Vadim, jeszcze wcześniej coś związanego z Banksy'm. Jest mi niezwykle miło, tylko że jak zwykle muszę odmówić, w obawie o swoje zdrowie rzecz jasna. Jestem szczery. Wszystkie te rzeczy daje się tylko przetrwać w stanie przytłamszenia zmysłów, a to już chemikalia i inne szkodliwości. Taki tam 'survivalism' by pożyczyć Vaneigema.

Tak dużo gości nas odwiedza, że nie mam gdzie jeździć po mieszkaniu rowerem. Źle się czuje.
Nastrój poprawia mi wiersz "Samobójstwo" Aragona, mój ulubiony:


 A  b  c  d  e  f
 g  h  i  j  k  l
 ł  m  n  o  p  q
 r  s  t  u  w
 x       y        z




poniedziałek, 26 listopada 2012

?

Piosenki w drodze i są ładniejsze niż wszystko co do tej pory zrobiliśmy. Rezygnacja (powściągliwość?) od 'pisania automatycznego', immanencja zamiast transcendencji. Nigdy nie powinno pisać się piosenek na instrumentalnych rzeczach jak Four Tet, Amon Tobin czy Burial. Skąd wziąć muzykę ? Moi Knicks grają w kratkę, administrowana rzeczywistość ma sens tylko, gdy jest profanowana, najlepiej na ścianie pisana Caps-lockiem. Nie ma mnie na facebooku. Napisałem kilka głupot za pieniądze, kondycja status quo, ale nie wypowiadam się na głos. Listopad bezbolesny, jak nigdy.


Na wiosnę oddam kilka płyty sztuk za darmo podpisanych mazakiem, tak to sobie wymyśliłem. Przykro stwierdzać, ale Daniel Bensaid mów, nie mówi nic co nie zostałby powiedziane wcześniej. Jeszcze w sprawie odcięcia (nie znam się na tym), ale unikanie "toksycznych" osób poprawia samopoczucie.