Korzystając z przerwy w wypisywaniu jakichś bzdur, bo ciężko nazwać pisaniem coś co dotyczy komunikowania politycznego i innej nowoczesnej psychologii instrumentów (ekskrementów) dla skonsumowanego społeczeństwa, zatrzymałem się we Francji, lat temu 70 i 80 ! Całkowicie to droga wyboista, znaleźć się w zupełnie innym miejscu, niemożliwa bez teleportu (swoją drogą myślę o budowli teleportu już od dawna, przydałby mi się bardzo mocno, takie prywatne różne sprawy...). Przeteleportowałem się jednak jakoś niezupełnie ot tak, a na mocy całkiem niezłego historyka Rene Remonda autora pracy pt. "Francuska prawica dzisiaj". Remond jest tylko przyczynkiem, gdyż książki nie przeczytałem i bardzo wątpliwe bym w ogóle przeczytał, gdy w przedmowie dr nauk Kazmierz Michał Ujazdowski z firmy PiS śmiało swym niezachwianym piórem stwierdza:
"dla tych, którzy mimo klęski marksizmu nadal reprezentują ekonomistyczny punkt widzenia, strefa zjawisk politycznych jest obszarem pozbawionym autonomii i zależnym nie od wyborów ideowych, lecz od rozkładu sił społecznych".
Niby nic, bardzo proste zdanie, które w pełni definiuje jego osobą i firmę w której pracuje. Problem zdaje się jest jednak pojawiać, gdy Ujazdowski tym zdaniem stara się uderzyć w oponentów, dla siebie i swojej firmy (firma wodzowska przypomnijmy) zachowując prym nieskazitelności ideowej w pełni autonomicznej i niezależnej, całkowicie nieskażonej "ekonomistycznym punktem". Jeszcze poważniej zaczyna się robić, gdy próbując jakkolwiek określić profil ideowy jego firmy, mam z tym problem, a już zupełnie nieciekawie gdy się okazuje że jego firma to wódz, dobrze zorganizowany wydział marketingu i Pr, kilku zmieniających się dostojników medialnych i całe stado poddanych. No cóż taka siła norm...ideowych. Ostatnie zdanie w tym już nieco przydługawym intro to wniosek, że bardzo łatwo można zepsuć pracę naukową kogoś dobrego. A że tkliwy nihilista zawsze na pozycji dystansu ze mnie to przepraszam Pana Panie Remond za pana Ujazdowskiego. Tak samo zresztą powinno się przeprosić Thomasa Franka za przedmowę Jacka Żakowskiego w "Co z tym Kansas ?" I wielu, wielu innych.
Historyk Fernand Braudel zwracał uwagę, do jakiego stopnia krytyczne kategorie marksizmu przeniknęły naszą wiedzę o współczesnym świecie, nawet wśród ich przeciwników. Filozof Jaques Derrida podsumował tę aktualność w 1993 roku (czas nie całkiem przychylny dla marksistowskiej teorii!) takim sformułowaniem: "Nie ma przyszłości bez Marksa". Razem, przeciwko, po tamtej stronie... Ale nie "bez"! Można tylko dodać, że nie było też przeszłości bez marksizmu, a Marks miał swojego prawodawcę w postaci Hegla, a jak już mowa o prawodawcach to musieli się pojawić tłumacze...Ci za wzór obrali sobie Fryderyka Nietzschego - który nie chciał być ani prawodawcą ani tłumaczem i tak trafiamy na bibliotekarza Georgesa Bataille'a. Ale zanim...
Do Francji przyjechał niejaki Pan Aleksander Kojeve a właściwie Aleksandr Vladimirovič Koževnikov urodzony w Moskwie. Z rosyjską inteligencją mam ten problem, że nie potrafię zając stanowiska obiektywnego w ich sprawie, biorąc całe spektrum myśli filozoficznej. W końcu to Ci którzy mowiąc za Turgeniewem nie potrafią zając się żadną praktyczną rzeczą np. zamiast zbudować pralkę do prania, wolą obnosić się tylko swoim uniwersalnym myśleniem systemowym. Tak, za to ich uwielbiam. Do czasu przyjazdu Kojeve'a do Francji, życie intelektualne toczyło się tam wzdłuż i w poprzek linii kantyzm - bergsonizm, która to linia stanowiła oficjalną ideologią wielu profesorów. Pisał Sartre:
"W 1925 roku, kiedy miałem 20 lat, na uniwersytecie nie było katedry marksizmu a komunistyczni studenci bardzo się pilnowali, by nie powoływać się na marksizm czy wspominać o marksizmie w swych pracach seminaryjnych - gdyby to uczynili oblaliby wszystkie egzaminy. Strach przed dialektyką był tak ogromny, że nawet Hegel był nieznany" (Sartre, Krytyka dialektycznego rozumu)
Recepcja Hegla sprowadzała się do pangermanizmu, pruskości, nieadekwatności by wyrazić myśl francuską. Dzięki Kojeve i starszemu od siebie też pochodzącemu z Rosji A.Koyre udało się zrewolucjonizować akademickie życie Francji. Ucieczka Kojeve z Rosji była czymś oczywistym, biorąc pod uwagę fakt, że spędził on kawałek życia w więzieniu. Wkrótce potem przedostał się do Warszawy z paroma brylantami w kieszeni, by po czasie codziennego łażenia do biblioteki, a przy tej okazji budowania wśród książek wyimaginowanego świata, wreszcie znaleźć się na uniwersytecie w Heidelbergu, by korzystając z wykładów Husserla i Jaspersa spotkać się z myślą Hegla:
"Przeczytałem cztery raz od deski do deski "Fenomenologię ducha". Wgryzłem się w to, ale nie pojąłem ani słowa" (Kojeve)
W końcu gdy Kojeve pojawił się we Francji przedstawił naznaczona podwójną lekturą Marksa i Heideggera interpretację antropologiczną Hegla...cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz