sobota, 31 grudnia 2011

Coś sie kończy coś zaczyna

Wydarzyło się w ostatnim czasie tyle rzeczy, że ciężko to wszystko ogarnąć.W sprawach, które już schodziły wielokrotnie na dalszy plan trwa wiosna. Przy innych odwrotnie - słońce zachodzi i raczej wątpliwe, żeby jeszcze miało kiedyś sie obudzić. Ale nie ma tego złego. Ze wszystkiego można wyjść jeszcze mocniejszym, zaaplikować kilka dawek orgonu i na nowo szukać.
W nowym roku planów milion dosłownie. Fajnie, że wszystko zaczęło się kręcić po staremu. Z O. nagraliśmy zupelnie spontanicznie rzeczy, których sami się nie spodziewaliśmy. My jednak ciągle potrafimy !
Poza tym Rewolucja Życia Codziennego nadchodzi wielkim krokami.

 
Raoul Vaneigem changed my life !
Tak poza tym z racji sylwestra i tego, że sezon NBA rozpoczął się na dobre to taki spontaniczny zrobiony dosłownie w pare minut kawałek to odsłuchu !
Lettriste Crew - BasketRap KLIK KLIK !
 Spełniajcie marzenia w 2012 !

Zapomniałbym ! 5 stycznia czyli w czwartek w Puzzlach we Wrocławiu o godzinie 20 jest SLAM POETYCKI !
Wpadajcie !  Więcej informacji tutaj 

wtorek, 13 grudnia 2011

O nie wiem czym

   Miał Goethe o Heglu pisać: "kiedy znakomity myśliciel (...) zabawia się, sofistycznie wykoślawiając idee, by poprzez sztuczne, wzajemnie znoszące się słowa i zwroty probować  ją zanegować i zniszczyć, to juz nie wiadomo, co o tym powidzieć".
Ja też nie wiem tysiąc razy co mam powiedzieć, jak oglądam ludzki zwierzyniec, z nim i wokół niego egzystuje, przecież wyjątkiem nie jestem ! Nikczemnicy z trupem w ustach postanowili obrzydzać sobie świat, zupełnie niepojęte. Rozdarci rywalizacją, kształcą się ponad miarę, a i tak są szarzy, brzydcy i przeciętni. Nie potrafią pisać, mówić i słuchać. Głupcy !
   Dopiero dzisiaj głupiec ja dowiedział się, że jest tom nr 4 prac Andrzeja Walickiego  "Rosja, Polska, marksizm". Pare dni natomiast temu, że jest taka płyta "Undun" The Roots. A ostatnio jeszcze o zdjęciach Roberta Scotta Schumana - Sartorialista . O możliwościach fotografii jako emancypacyjnym medium bardzo ciekawy artykuł  w Odrze Łukasza Andrzejewskiego. Autor powołuje sie na pracę Jacquesa Ranciere, której nie znam i wstyd mi z tego powodu. Wiem, że Ranciere napisał niezłą "Nienawiść do demokracji", którą kiedyś czytałem na trasie Legnica - Wrocław - Opole i gdzieś jego nazwisko kojarzy mi się z Czytaniem Kapitału, ale nie wiem, a nie wiedzieć nie przystoi. Jest to też symptom, którego nie polubię, bo w istocie świadczy i znaczy że zajmuje się ostatnio jakimiś bzdurami. Sprawa ma się o tyle gorzej, że jeśli nie pojawia mi się taki Ranciere na horyzoncie, a cały nasz kraj jest spóżniony jakieś 30-40 lat za Europą Zachodnią w  podobnej materii, to gdzie ja jestem ?
Przecież tu nie chodzi o to, że jest więcej kryształowych pałaców, trochę ładniej ubranych ludzi na ulicach i równiejszych ulic. Albo o to że Twój internet ma łącze 20 mb i masz fajny laptop ! Tu chodzi o kapitał kulturowy, czyli o to co możesz znaleźć na półce uniwersytetu, nie mówiąc o lokalnych bibliotekach, a już w ogóle o mniejszych miastach nie wspominając. Wpadam w grudniową depresję z tego powodu. A jak widzę głupkowate ryje dodatkowo w telewizji różnych Czarzastych, Rozenków, Niesiołowskich to depresja pogłębia się. Nie chodzi o ryje, ani o to, że oni nie mają podstawowej  zdolności do jakiegokolwiek uruchamiania myśli, ale o to, że już nie używają języka  ludzi.
Tyle CO2 zamiast idei na codzień, że tylko zamknąć się w wieży z kości, ale niespecjalnie mi to współgra z charakterem. Zresztą próbowałem się zamknąć, ale nawet tu przecież w grę wchodzą różne gierki w stylu, kto da więcej za tę wieżę ? Neoliberalizm jest wszędzie. Jak ja kocham te wszystkie agencje nieruchomości! Chyba, że CO2 to taka idea. To trochę podobnie jakby  Źiźek krytykował Derridę, że postmodernistyczna krytyka wielkich narracji sama przecież  się staje w końcu wielką narracją. Krytyka intelektu, którą przedstawiał Henri Bergson jest fascynująco aktualna i dodaje mi tyle energii, że pozwól mi pisać by żyć ! Cóż za  banalna górnolotność, prawie tak jak marna płyta niezłego przecież rapera Tetrisa. Mój duchowy zwrot oh ! ku letryzmowi, Debordowi, Vanegeimowi wynika tylko i wyłącznie z  tego. Tak samo nienawidzę intelektu, który wszystko rozkłada na części, buduje jakieś heglowskie systemy, a i tak niczego nie potrafi ując w odpowiedni sposób. Nienawidzę też politologii ze swój rasizm kulturowy i horyzont anglosaski. Nie mówiąc już o komputerach, htmlach, przez które mi puszczają nerwy jak nigdy. Niszczyć komputery jak  luddyści wzywam ja ! I przecież o tej nienawiści to tak w nieskończoność mógłbym rozprawiać.
Tylko jakie ja mam wyjście ? Rzucić bombę w uniwersytet, pzpn, sejm czy inną biedronkę ?
     O Unii Europejskiej w dobie kryzysu nie napisze nic. Nienawiść moja bowiem uwypukla się do demokracji elitarnej, a do Radka Sikorskiego estetycznej sympatii nie żywię. Mimo, iż czasem leciwy Habermas powie coś kojącego na duchu, to generalnie jak pisał Goethe do Zeltera: "Co Pan sądzi o tym wielkim wydarzeniu ? Świat stoi w płomieniach, a przy tym wszystkim ma być rozprawa przy zamkniętych drzwiach".
Federalizm ? Traktaty ? Europa dwóch prędkości ? Zmiennej geometrii ? Europa a la carte ? Po co to komu ? Idą święta, zakupy trzeba zrobić, obejrzeć coś tam, naźreć, chlusnąc co nie co, kościół odwiedzić i czuć dobrze, odkładając na później swoje samobójstwo.

poniedziałek, 21 listopada 2011

Changer La Vie

Uwielbiam anegdotę Slavoja Źiźka:
Na bezludnej wyspie bezdomny wieśniak po seksie z Cindy Crawford poprosił ją o jeszcze jedną przysługę: "czy mogłabyś ubrać moje spodnie i domalować sobie wąsy ?" Zdezorientowana Cindy uzyskuje zapewnienie od wieśniaka, że nie jest dewiantem i generalnie to nic takiego, ale bardzo mu na tym zależy. Spełnia jego prośbę, ubiera spodnie i maluje wąsy. Na co wieśniak do niej: "Nie uwierzysz, uprawiałem dzisiaj seks z Cindy Crawford !".

Jakże celnie i prawdziwie, a zarazem smutno o naszym społeczeństwie.
Changer La Vie !

sobota, 19 listopada 2011

Ostatnia wartość w czasach niepewności

        Kiedy już postanowiłem ten tekst napisać, poczułem się swobodniej niż zazwyczaj. Tytuł jest zwodniczy, a sprawa jest powazna, bo o podsystemie miłości słów kilka napisać chciałem. Na początek zaznaczam, że punktem wyjścia jest jej platońska definicja - rozumiana jako relacja między dwoma osobami, które tworzą tylko ze sobą idealną całość. Jeśli ta definicja wyda Ci się nazbyt idealistyczna, to nie musisz czytać dalej. Bezwstydnie przyznam, że jest to definicja, z którą się identyfikuje. Prawo piszącego. Także jeśli nie chcesz, nie czytaj, bo nie masz po co. A i ja nie wejdę w kategorie ciekawsze przypisywane ludzkiemu zwierzyńcowi, z powodów moralno-estetycznych i przecież nie zdefiniuje brutalnie za Kantem - miłości jako kontraktu, czy bardziej współcześnie utylitarnego używania/zużywania siebie/wyżywania się na sobie wzajemnie. Chociaż biorąc pod uwagę wszechobecną logikę rozumu medialnego, to mogłoby być ciekawiej. Może innym razem. Druga sprawa, która należy określić to oczywiście metodyka. W tym przypadku ściągam okulary krytyczno - paranoiczne, ale nie poddaję się despotii rozumu praktycznego, bo najzwyczajniej jestem do tego niezdolny, bo i we własnę zdolności wątpię. Także niech to co napisze będzie moim acte gratuit, czymś zupełnie innym.
        Paroksystycznego zapału pełen ja w dbaniu o sprawy prywatne, a że podobno autonomiczną jednostką jestem, bo i w autonomicznym społeczeństwie żyć chcę (czyli takim, które nie głosuje na PO, PiS i nie traktuje poważnie Tomasza Lisa, Jacka Żakowskiego czy innego Rafała Ziemkiewicza) to wpadam w setki pułapek, które czyhają na mnie i potem je w iście Brzozowskim stylu analizuje. Jako, ze nie istnieje dla mnie w miłości przemoc i bergmanowski chłód to i rozwiązania sa trudniejsze. Na nic poradniki przecież i cała masa kolorowych pism, które tylko konserwują umysły naszych rodzimych, już zakonserwowanych (ciekawe na ile pokoleń przenosi się syndrom homo sovieticus, może ktoś to zbada ?). To nie jak w polityce, że można zamienić się w krwawego Borgię, czy też mojego idola od spraw beznadziejnych Saint-Justa, urządzić noc długich noży, kilka precyzyjnych szafotów zorganizować , schować kilka trupów w szafie i po sprawie (Niech wyjątkiem niechlubnym pozostanie Louis Althusser, ktory udusił swoją żonę...) Nie pomoże też żadna z przydatnych lektur choćby Houellebecqa czy socjologa Giddensa. Na nic nawet szalona emancypacja w dzikim kapitalizmie, tępe korzystanie z wszelkich uroków Tajlandii i innych podróży astralnych. To tak beznadziejne jak robić kapitalizm bez Adam Smitha czy Kalwina. Pozbawione istoty.
       Miłość nie jest postmodernistyczna i jeśli Prawda nie istnieje, to akurat w tym przypadku nie da się bez niej obyć. Mimo, że sam tekst, ktore piszę paradygmatycznie jest adlingwistyczny, to miłośc należy do paradygmatu referencjalnego. Miłość nie spełzła na niczym, nie podzieliła się na kawałki oddzielne od siebie, pozostawione grupie ekspertów (terapeutów). Miłość to ciągle strukturalna forma, którą definiuje Prawda ! I tego należy się trzymać.

czwartek, 3 listopada 2011

o wolności na szybko i takich tam innych mini sprawach

     Nadchodzą czasy, że zamiast różnych ideologicznych gierek i sięgania w ich konotacje ideowe z całym bagażem konsekwencji, zacznę wdrażać różne przewodniki dotyczące strategii, marketingu, prowadzenia firmy itp. Mało w tym przyjemności, bo ile takiego Druckera, z calym szacunkiem dla niego, można poczytać  w jakimś autobusie to wnioski są z tego tak banalne, że generalnie przy małym zaangażowaniu, przyprawieniu tego wszystko jakimś Lesterem Thurowem (pamiętaj "Fortuna sprzyja odważnym"!) mógłbym spisywać to już dziś. Wiadomo, że to wszystko zly permisywny kapitalizm, ale przecież tyle ile energii w nim drzemie, że widział to już nie tylko Marks i to całe towarzysto, które zrobiło sobie z tego religię, ale nawet taki Walter Benjamin, do którego mi jakoś ostatnio bliżej.  Rzecz oczywista nie w tym, żeby po rawlsowsku redystrybuować w imię jakiejś sprawiedliwości społecznej, ale żeby tym siłom zmienić wektory, obrócic przeciw źródłu. Czyli nic nowego. Pytanie tylko, kto/ co miałoby być siłą sprawczą ? Prekariat ? Inteligencja ? Ktoś nawiedzony ? Raczej nie. Także Czernyszewskiego "Co diełat?" aktualne zawsze.

     Cóż za ciekawe dysputy ostatnio stoczyłem z różnymi osobami...Odwieczny temat wolności nigdy nie spada z podium. Oczywiście na pierwszym planie pozorwana albo formalna wolność, rozumiana jako całkowita autonomia na każdej płaszczyznie ze strachu przed wolnością pozytywną. Całkowicie utopijna jest sama myśl o kontrakcie na mocy którego, podejmujesz pewne ryzyko utraty swej "cnoty", by jednak przecież ostatecznie dzięki niemu poszerzyć zakres wolności indywidualnej (ta logika jest znana od Arystotelesa już). Bez umowy atomizacja sprowadza się do świata Hobbesa, gdzie każdy każdemu wrogiem, konieczność i katalaksja staję się kluczowa, a postawa etyczna to  sytuacjonizm. Bo jak można chronic wolność bojąc sie samej wolności ? Korzystanie z niej nie jest dane ot tak, tego trzeba się jej uczyć całe życie. I nie istnieje jakaś mądrość, jakby chciał tego Hayek, która stoi ponad rozumem i ma decydować o wszystkim.
Wolność negatywną i pozytywną rozumiem za Izajaszem Berlinem i jego esejem napisanym w 1958 roku. W szybkim skrócie negatywna to wolność od czyli od "czegoś" ingerencji, przymusu, przemocy. Ta druga to wolność do, czyli ta dążąca do bycia samemu sobie panem. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że mówa o tym samym. Nic bardziej mylnego, bo jak pisze sam Berlin:
"są to dwie głęboko różne i nie dające się pogodzić postawy wobec życia (...) każda z nich wysuwa żądania absolutne".
Ostatecznie dla Berlina jak wiadomo wolność pozytywna musi przerodzić się w tyranie i narzędzie ucisku. Ale czy rzeczywiście tak musi być ? Cały błąd Berlina polega na tym, że samostanowienie nie zawsze musi prowadzić do podporządkowania człowieka. Przecież wolnośc pozytywna to nic innego jak stawianie sobie CELÓW przy nieustannej krytycznej ocenie własnych motywów, obserwacji innych ludzi i ogólnie stosunków społecznych przy realizacji tych celów. Rzecz w tym przecież, żeby maksymalizować ludzki potencjał i stale się rozwijać. Z wolnością negatywną jest problem taki, że klasyczny liberalizm nie widzi jednej podstawowej sprawy. Co wtedy, gdy ludzie nie mogą korzystać z pewnych rzeczy, bo brak im środków, a ten stan wykreowali ci, który akurat przynosi odopowiednie pożytki z pełną świadomością negatywnych konsekwencji dla tamtych. Co z faktem, że Ci ktorzy ustanawiają ustrój, co prawda możę nie dązą do poszkodowania innych to jednak i tak jest w konsekwencji nieuniknione ? Czy nie jest to naruszenie wolności negatywnej ?   
I żeby nie było. Lubię profesora Berlina za Rosję, za esej o Hercenie i Tołstoju, za listy z Andrzejem Walickim i za jednak wskazanie jakichś reguł ludzkiemu zwierzyńcowi.

Jest listopad. W przeciągu ostatnich kilku dni padło tyle różnych decyzji, ile nie padło w całym roku. Najpierw mnie liczą na deskach, później dostaje znów jakiś zastrzyk energii znikąd i znowu mnie liczą, tak w kółko. Nie jest to normalne, ale w paranoję nie wpadam. Poza tym czytam "Trzy dyskursy miłosne" Macieja Gduli, totalnie nie wiem co w polityce i całkowicie nie mogę spać.

niedziela, 30 października 2011

modernizacja jestestwa w społeczeństwie ryzyka

     Ulrich Beck napisał o ryzyku już dawno, w latach 80 po niemiecku. Ja sięgnąłem po jego pracę przy okazji licencjatu dotyczącego socjaldemokracji, jakieś 4 lata. Beck pisał o ryzyku spowodowanym nieustannym modernizowaniem się społeczeństwa. Wracam do tego Becka, bo ostatnio też myślę o samozmodernizowaniu się, np. wiem, żę przydałby mi się tablet. Zamiast 3-4 książek na każdą podróż czy krótszą, dłuższą, czy nawet do pracy byłoby lżej i wygodniej. Jakie to przyniesie ryzyko ? Albo samozmodernizowanie w kontekście jakiejś rozrywki, żebym mógł się nieświadomie cieszyć z jakiejś głupoty. Albo o samochodzie w końcu, najważniejszym dodatku każdego Polaka. Dodatku...dodatek nie mógłby w taki sposób kształtować duszy i myśli nowoczesnego Polaka, przepraszam. Nie mówiąc już o tym, że generalnie no mógłbym ten samochód mieć dla siebie, ale jeszcze lepiej jest, jak Ty o tym będziesz wiedzieć ze go mam, bo tylko wtedy to ma jakieś znacznie. (Coś jak z pisaniem do szuflady, które jest idealistycznie naiwne. Po to piszę, żebyście o mnie pisali, recenzowali ! W tym rozkosz). Albo szerzej o całej tej motoryzacji ? Czemu nie. Wtedy zamiast w ogóle mówić o Becku (no bo kogo on obchodzi), mógłbym pisać bloga o autach, o nowinkach, silnikach, osiągach, mocy, koniach mechanicznych ! Jak TVN Turbo. Mało tego, mógłbym jak jeden sąsiad wyciągać swój motor i trochę pokręcić gazem z 10-15 minut, orgazm! Oczywiście stadny, musiałbym mieć kolegów podobnych ! W końcu mógłbym też się mocniej upłynnić i stać bardziej economicus homo. Potraktować na przykład potencjalny związek jak firmę czy spółkę, jak radzą kosztujące 9,90 zł czasopisma dla nowej inteligencji korporacyjnej, kryjące się pod jakże ładnie brzmiącym tytułem "Coaching". I jak tu nie postawić neoliberalizmu przed trybunałem z jego całym bagażem ideologicznym ? W końcu większość nadal tkwi w miejscu, w którym świadomość jak gdzieś pływa to tylko w iluzji, a poza tym nie istnieje. A Ci bardziej refleksyjni, którzy to wszystko rozumieją, całe życie cierpią skąpani w resentymentach gdzieś na szczytach rozpaczy, albo całkiem nieźle sobie radzą, bo stają się cynicznymi. Ciekawe czy to da się pomieszać jakoś i czy Ci smutni potrafią być cyniczni. Taki zdaję mi się czasami być Emile Cioran, tyle że on non stop blefuje. Można też rozgrywać wszystko w relacjach jak w serii gier. Nigdy nie kończąca się konsumpcja i wymiana na wciąż lepszy model. Przy okazji zresztą podniecająca sprawa, ale wracając na chwilę, to jeszcze w tym "Coachingu" był jakiś artykuł w którym powoływano się na Baumana i Fromma...tylko w taki sposób, jakby ktoś jednak nie potrafił czytać powyższych ze zrozumieniem. Smutne to jest, do czego można używać całkiem niezłych myśli całkiem dobrych pisarzy. No, ale w każdym razie warto, potem zawsze żonglerka słowna, nazwiska, tytuły, terminy.... w towarzystwie...boom, podnieta razy 100. Wiedza służy władzy, ile razy już to zostało napisane...
         Repolityzacja która dokonuje się wraz ze skutkami ubocznymi modernizacji jakby tego chciał Beck, ma miejsce, ale tylko w drugiej części zdania. Nie ma miejsca na repolityzację, jest miejsce na uboczne skutki modernizacji. Chyba że ktoś chciałby zdefiniować nową/starą? repolityzację. Może mowa o tzw. subpolityce ?
        Beck mówi, że musimy inaczej ponazywać to wszystko, stąd ta repolityzacja. Wszystko ginie na poziomie narodowym i przenosi się w jakąś nieokreśloną przestrzeń. Dzięki temu tworzy się nowa platforma problemów, a żeby je rozwiązać, potrzeba nowych nauk społecznych ! To inspirujące ! No, ale ktoś pochwalił nauki społeczne. Czas wracać na studia.

wtorek, 18 października 2011

o plycie !

Czas na prawilny wpis, bo pytacie o płytę. Wyjaśniam poniżej.

       Przeliczyłem kawalki, to zrobiliśmy wstępnie ich 17, w wersji niechlujnej, czyli mojej ulubionej. (1-szy powstał 14 sierpnia, data nieprzypadkowa, moje urodziny !) W szybkim skrócie na płycie będzie jak: "Ulrike Meinhof i Andreas Baader tylko z happy endem", będzie przejażdżka z "Wiedzą Radosną", a przy okazji z samym Nietzsche taksówką. Z koktajlem Mołotowa i dziewczyną za rękę będziemy stać na Shellu i krzyczeć "Viva Nigeria". A żeby było ciekawiej, parę bomb poleci pod buldożery co niszą falanstery. Przypadkiem spotykam też w Nowym Jorku Spike Lee (zupełny zbieg okoliczności!) Pośmialiśmy się ze słabej gierki Carmelo Anthony'ego w Madison Squre Garden. Było to zresztą zaraz po tym, jak przestałem się obijać po galaktyce guttenberga i jeszcze przed tym, jak krzyczałem coś w stylu: "to nasz rucker park, shoot block and pass !" Postrzelamy też sobie trochę z AK - 47 w czystą brudną prawdę, w społecznościówki i rozproszkowane umysły, a zeby to miało jakiś głębszy sens to nawet sobie w głowę Berretą pociskiem 9 mm Parabellum. Jak widać, znajdą coś dla siebie i zwolennicy Dionizosa i Tanatosa. Rozdwojenie jaźni.  
Będzie też trochę zapisków z getta, żeby było bardziej rapowo, wiadomo i prawdziwiej. Bedą refleksje z biografii poharatanej, by i tak wyznać, że mimo 26 lat już sformatowałem się na starego Kołakowskiego. W końcu i tak najlepsze będą typowo lettrystowskie znudzone miejskie opowieści o niczym. Lekko podpite, odwrócone, dużo obserwacji, aż za. Podwale we Wrocławiu to najlepszy punkt do pisania takowych. No nie może też zabraknąć polityki... mój ukochany prezydent RP dowie się chociażby dlaczego nie całuje sie kobiety w rękę... Moralistyka jakbym chodził w bluzie prosto, muszę nabyć, bo podobno nie dla lamusa - jak mawia reprezentant nowej inteligencji polskiego rapu - postmodernista Sokół. No w końcu też wytłumaczymy, dlaczego nasz język wyprzedził świadomość, dlaczego obrzydzamy widowisko jak nogi cellulit, jak to możliwe być jednocześnie arystokratą i jakobinem (ho ho), czy co w efekcie powoduje połączenie majaków wariata, błota makadamu i autostrad ? Skit będzie psychoanalityczny, beautfiul struggle serio, każdy tak ma (jedyny prawdziwy numer na płycie, dlatego najkrótszy, wciąż jednak sen spędza z powiek, czy powinien on tam się znaleźć !) . Napomknę też, że zawsze chciałem byc psychiatrą (nic straconego!) Będzie też coś o farmaceutce jednej, o tkliwym rozliczaniu się z płcią przeciwną - czyli o tym jak można zabić się własnym długopisem (liczymy na wsparcie komercyjnych mediów!) i o różnych nowoczesnych ekspertach w stylu p. dukan, czy mój idol j.p wiśniewski. No i jak już to zrobimy trochę bardziej chlujnie, czyli jak będę miał dwa dni czasu, bo dłużej się nie nagrywa takich rzeczy, to zgłoszę się do moich ulubionych kolegów raperów. Tylko nie wiem jak to wyjdzie, bo jeden pisze dr, a drugi chyba już nie żyje.
      Postaramy się Wam to dać jak najszybciej, ładnie opakowane i w ogóle może mediatycznie nawet jakoś też. Duch czasu jest bezwzględny !
Zapomniałbym ! Jeszcze swój wiersz ma dograć jeden poeta i to będzie druga prawdziwa rzecz na tej płycie, mamy nadzieję. Zapomniałbym drugi raz ! Muzykę robi jeden człowiek, taki jeden Oh No z Wrocławia.

piątek, 14 października 2011

palikot i konserwatyści

Samuel Huntington napisał, że demokracja potrzebuje ustalenia granicy. Mówiąc inaczej miał na myśli, że demokracja może tylko wtedy dobrze funkcjonować, jeśli część powstrzyma się od aktywności politycznej. Jego zdaniem upolitycznienie marginesowych grup w Stanach Zjednoczonych - przede wszystkim Afroamerykanów doprowadziło do przeciążenia systemu i do upadku autorytetu rządu. Podobnych rozważań na gruncie europejskim dostarczył M. Crozier, który wskazywał na kontestatorów z lat 60. i 70. jako czynnik, który spowodował kryzys w łonie demokracji.
Demokracja jak matrix, może się zmieniać, rozszerzać w czasie i przestrzennie, a w przypadkach o których piszą Huntington i Crozier nie można nawet mówić o demokracji w aspekcie konstytucjonalnym (czyli europejskim), ani tym bardziej substancjonalnym (rawlowskich procedur). Dla powyższych autorów im więcej demokracji, tym gorzej dla niej samej...
Boli polskich konserwatystów ten Palikot, boli bardzo. Jeden, który zdaje się nawet coś zrobił dla polskiej nauki wypowiada na łamach jednego portalu WOJNĘ Palikotom.
I od razu strzela sobie w kolano na tym samym portalu.
Pozostaje napisać tylko, że jeśli ktoś potrzebuje obucha na ten wszędobylski liberalizm, a "Robotnik" Jungera takim jest, to właśnie lewica, dla której nadchodzą dobre czasy, całkiem umiejętnie potrafi na polu intelektualnym go wskrzesić dla siebie(jak Schmitta zresztą). Na pewno natomiast nie ma takiej potrzeby narcystyczny konserwatyzm czy też anarchokapitalizm, który poległ na polu idei, zostając przy swoich bogach i prawach naturalnych, chociażby dzięki takim diagnozom jak te powyższe Huntingtona, Croziera, albo już zupełnych oszołomów pokroju Hermanna Hoppe, a w Polsce JKM-a. Nie obraziłby się Junger na pewno. Zresztą zupełnie innym zagadnieniem byłaby kwestia użyteczności Jungera dla lewicy. Myślę, że całej lewicy i ludziom z nią utożsamiających się przydałby się jakiś zastrzyk dyscypliny, "powszechnej mobilizacji", czy przedyskutowania tak oczywistych kwestii jak rola przywództwa wśród protestujących w Hiszpanii, na Wall Street, na forach alterglobalistycznych itd. Te rozproszkowane punkty zapalne bez monolitu mogą najzupełniej nie wystarczyć.
I oczywiście grozi Palikot też demokracji polskiej, bo reprezentuje mniejszości. I całe szczęście niech zagraża, bo co prawda droga do urzeczywistnienia normalności jeszcze długa droga, to może chociaż transformacja struktur społecznych nie będzie już więcej szła tak jednowymiarowym torem jak do tej pory.

poniedziałek, 10 października 2011

ruch jest wszystkim, a cel ?

Nie wiem teoretycznie, czym miałaby być demokracja. Jej sztywne założenia od zawsze się docierają i zmieniają, ewoluują i zwijają. I jeśli rzeczywiście tak jest, to demokracja jest tylko historycznym procesem zmian, a jej orędownicy przedmiotami - listkami na wietrze. A nic nie rozumiejący, chociaz jajogłowi (Fukuyama)  i tak będą Ci wmawiać, ze nie musisz być wcale pasażerem na gapę, że możesz w pełni partycypować, że możesz być aktywny i projektować ten ustrój!
Gdyby tak dzisiaj próbować uchwycić istotę tego co tu i teraz, to zapewne trzeba byłoby napisać kilka tomów. Nie jest łatwo, skoro ruch jest wszystkim, a cel niczym jak pisał dawno temu Edward Bernstein. Może jakiś wycinek rzeczywistości dałoby się nazwać/opisać. Częściowo trzeba byłoby jednak kłamać, bo środków do opisu aż tylu nie ma. Masz pomysł jak uchwycić językowo rzeczywistość ? Kategorie "ludzkiego zwierzyńca" (nie tylko na dyskotekach techno), totalitarny liberalizmu (R.Aron), czy to, że "rola szefa rządu powinna być jak szefa przedsiębiorstwa" są celne. Nawet jakoś nie śmieszy już Marcuse, gdy dawno temu pisał o USA jako państwie totalitarnym. Z mały zastrzeżeniem, trzeba wiedzieć trochę szerzej jak definiować totalitaryzm aniżeli z podręcznika do wiedzy o społeczeństwie i na podstawie przeszłości własnego podwórka.  
Nawet wielki autorytet z 100234032402342 reklamy banku Marek Kondrat grozi kacem, jak nie będziesz uczestniczył. Zidiociał do reszty, szczególnie, że pomiędzy działalnością jego pracodawcy, któremu udziela twarzy, a kondycją demokracji współcześnie związków trochę za  dużo. Ale tego rozumieć nie trzeba. Trzeba rozumieć stopy procentowe, kredyty, dokonywać wyboru w ikei i markecie, bo w tym przecież kryje się cała rozkosz. Z drugiej jednak strony, jeśli Marek Kondrat posiadł prawdę i grozi kacem, to dlaczego nie ? Na kacu się odpoczywa, myśli, regeneruje...i poprawić można.
No i jest po wyborach. Nie mam prawa oczywiście się odzywać (przepraszam), bo nie wziąłem w nich udziału, ale dwie sprawy cieszą. Sukces Palikota i klęska SLD. Zabawnie brzmią krytycy Palikota, że to "populizm", "populista", "populiści". Och! Jakby był jakimś ekscesem ten populizm i nie należał do logiki gry demokratyczno - liberalnej. A wystarczy przywołać Ernesto Laclau, który doskonale udowodnił, że populizm jako taki jest sposobem konstruowania tego co polityczne. (Ernesto Laclau "Rozum populistyczny") I pole do dyskusji otwarte. Ale tu nikt nie dyskutuje, tu jest taka dziwna szermierka, niezależnie kto mocniej i celniej, ranking i tak pozostaje bez zmian.  
No chyba, że znów trzeba byłoby wrócić do tego co zawsze i zadać pytanie, czy umysł przeciętnego Polaka został już tak sformatowany, że polityka / rządzenie kojarzy mu się tylko z administrowaniem i zarządzaniem ?
Co do SLD, był tam ktoś kiedys lewicowy i niekoniunkturalny ?
Piszę sobie i żyje nijako, to bardzo wygodna pozycja, mieszczańska...W dobrym towarzystwie jestem w stanie nawet kryształowy pałac zwiedzać i się durnowato uśmiechać. A nawet może i flaneurować ! Nie wiem tylko ile taka nijakość i antypolityczność może mi się podobać. Problem polega na tym, że zawsze można przyodziać maskę, trochę tu i ówdzie postraszyć Stalinem, poczytać Ciorana, a jak to nie pomoże, to ostatecznie wrócić do XIX - wiecznej Rosji i czuć się lepiej. Gorzej jak ktoś tej maski z braku wyobraźni przyodziać nie potrafi i tylko może zacząć marzyć czy śnić o....Budapeszcie.
Jedno jest dobre, bo choć w nie najlepszych intencjach, to jednak najbliższe 4 lata w Polsce spopularyzują Heideggera, Schmitta, Jungera etc.

czwartek, 6 października 2011

o ideologii w działaniu i o walce z jesienią

Dosyć zabawnie brzmią starania zewsząd, żeby pójść do urny. Nim wyjedziesz za granicę, wrzuć głos - Adam Michnik krzyczy w ostatnim weekendowym wydaniu Wyborczej. Spełnij swój obowiązek obywatelski - koniecznie idź zagłosuj ! Mówią dyskutanci, gdy na koniec każdej z czegoś co ma przypominać "debatę", dostają 30 sek autoprezentacji. Nawet skostniała nadbudowa, która pachnie / śmierdzi ?! nawołuje: decyduj o swoich sprawach, idź na wybory ! Nadbudowa...której reprezentacja to kolaż "szlacheckiej nicości z "kajetanem jutro", a niedzielny wieczór z udziałem nadbudowy i decydentów uświadomił mnie tylko w przekonaniu, że kultura i jej reprezentanci to ponowoczesne źródło beki. No, ale żeby nie było istnieją takie różne małe "grass - roots", które wizerunkowo wypadają całkiem nieźle i wypada się przyłączyć, to ostatecznie przy poparciu wszelkiej maści hipsterki, nowoczesnej inteligencji powołującej się na Marksa, nie przeczytawszy go nawet uprzednio, w swojej beatnikowskiej alternatywie idealnie wkomponowują się w szerszą całość. Pożyteczni idioci mówiąc za klasykiem, głośni prześmiewcy jak Ci co uśmiercili Boga w 125. Wiedzy Radosnej Nietzschego:
"Szukam Boga ! Szukam Boga! Jako, że akurat zebrało się tam wielu takich którzy w Boga nie wierzyli, śmiechom nie było końca. Czyżby Bóg gdzieś przepadł ? - rzekł jeden. Zagubił się jak dziecko ? - rzekł drugi. A może trzyma się w ukryciu, boi się nas ?"
Nie no, oczywiście Bóg ma się dobrze, jest w pełni podmiotowy, a jego ID jest gorące. Także musisz iść na wybory !!! Obywatelu i Obywatelko. Niech Twoje Nad-Ja wypełni obowiązek. Tylko spójrz na listę alternatyw. Głosując na nas, nie głosujesz na tamtych złych, cóż za wspaniała manichejska dialektyka ! Bez politechnologicznego a'la Gleb Pawłowski cynizmu. Ale au fond to ma sens ! Istnieją siły tak czarne i tak białe, że wszystko dookoła jest szare. A mi, smutnemu w milczącej pustce, nie specjalnie podoba się wycofanie libido z ukochanego obiektu (ofiar smoleńskich) i znalezienie nowej adoracji. Nowej adoracji, dla polskości,  dla siły, dla prawdziwych patriotów, dla kibiców, dla ja - narodowe. I w szerszej ciut perspektywie efekt ja - narodowe czyli ja - nowoczesne, podatku liniowego, korporacji, programu taki idealistycznego jak Kant (jestem idealistą jak Kant - mówił Janusz Palikot w swym iście gombrowiczowskim stylem), zajebistego rapu spod znaku Liroya, legalizacji marihuany, wreszcie emancypacji kobiet spod znaku rozłożonych nóg jednej z kandydatek SLD i fajności w ogóle.
Odrobiłem Marksa dialektykę i za Zizkiem jedynie powiedzieć mogę, że jedyny sens myślenia w tych postideologicznych warunkach to kontestacja samych podstaw tej naszej demokracji, czyli totalna olewka wyborów. Tak wiem, nasi przodkowe walczyli, nasz tożsamość to krew powstańców..  tylko biorąc pod uwagę frekwencję naszą, to my wygrywamy, a mimo to wciąż trwa ten medialno kapitalistyczny spektakl, najwięcej czasu dostaje PARTIA (czyli koalicja PIS-PO-SLD-PSL-CAŁA RESZTA) a wola większości się nie liczy. Demokracja ?
Idzie jesień, muszę z nią walczyć, czytaj, muszę więcej czytać, żeby znaleźć nowe cele i środki dostępu do nich, nawet te czysto wyobrażeniowe. W końcu nie ma boga, nie ma mędrców, jest poeta. Spoczywaj w pokoju Richardzie Rorty.

czwartek, 11 sierpnia 2011

Psyche próbuje odkrywać inne, ale wcześniej obraża się

Tony Wood zastępca redaktora naczelnego brytyjskiego magazynu New Left Review napisał w lipcowym wydaniu Le Monde Diplomatique następująco: "W listopadzie 2010 r. zapowiedź redukcji środków na edukację, a także drastyczne podniesienie opłat wpisowych na studia sprowokowały znaczną mobilizację studentów. Szybko zaczęło być widoczne, iż manifestacje te są zaledwie preludium szerszego ruchu ogarniającego krok po kroku wszystkie sfery społeczne". Niezwykle celne spostrzeżenie biorąc pod uwagę obecne wydarzenia w Londynie. To właśnie ten Londyn niegdyś najbardziej uprzemysłowiony (w czasach fabryki Engelsa) a obecnie siedlisko sennego kultu multi kulti i gospodarczego neoliberalizmu pojawia się w wszędzie na pierwszym miejscu. Problemem głównym jest że "owi sprawcy" zmodernizowani i skonsumowani nie odwołują się do żadnej idei. To nie jest rok 68', to nie jest Hiszpania ze swoim Manifesto , to nawet nie jest Grecja ! Czy zostały wysunięte jakieś posulaty ? Nie. Ślepa agresja bez żadnej przesłanki, bez znaczącej całości, bez celu i sposobu. Chyba że tym celem i sposobem  są sprawy o których napisał Zygmunt Bauman . Dziękujemy "londyńskiej" młodzieży za próbę rewoltowania dla nowego laptopa, komórki czy ubrań H&M. Nie kibicuje kapitalistycznej przemocy, bo za dużo jej dookoła.

Z innych spraw. Wyrzuciłem całkowicie do kąta rejestrator dźwięku i nie zamierzam go używać dalej. Możesz do mnie przyjśc i Ci go oddam. Nie żebym miał jakiegoś raka "anty" od czytania Heideggera (podobno Derrida i Rorty mieli tego sama raka trzustki, na co córka Rorty'ego - że to wina Heideggera), ale logika gry nie do przeskoczenia, szczególnie właśnie jeśli chodzi o tzw. "polski rap". O ile sam proces "stwarzania" wariacji filologiczno-filozoficznych! jest na pewno autonomiczną sferą wartości i daje największą satysfakcję to szybko zostaje on zgwałcony sprowadzając odbiorcę do roli klienta/konsumenta/ i co najgorsze słuchacza. Jakoś daleko chyba spoglądać nie trzeba.
Standardy modernizacyjne dziś:
- promocja ponad wszystko (nie ma znaczenia czy wytwórnia, kapela podwórkowa, czy hip hopowa mafia koperkowa, czy najbardziej niezależny digger mieszkający z Tołstojem na Jasnej Polanie, promocja to logika gry ! 
- już nie tysiące, ale miliony odtworzeń na youtube ! (z USA dorównuje chyba tylko nowy klip Snoop Dogga, ten z Eska TV);
- nowe znaczenie słowa szacunek: daj mi hajs za moją pracę, wtedy oddajesz mi szacunek, no pewnie dzisiaj wszystko kupujesz przecież;
- zewsząd towarzystwa wzajemnej adoracji, ewentualnie koterie fejsbukowe, czy media stricte zabijające pop, pośrednio też hip hop;
- tematyka: sielankowa, melanżowa, patriotyczna, konsumpcyjna, a nawet moralizująca z cyklu nie pożądaj żony bliźniego swego !; ostatnio nawet krytyczna (to dobry przypadek do rozłożenia na czynniki pierwsze; zdradzę tylko, że chodzi o projekt parias, który stanął na czele "krytycznego" rapu, szkoda tylko, że krytykuje stojąc na pozycji obok krytykowanych; aczkolwiek za kawałek "Wzorowy" należy się dobre słowo; społeczeństwo terapeutyczne to dobre określenie jego obecnej kondycji;
Z Heglem wypowiadającym, że wszystko co rzeczywiste jest rozumne, nie sposób się w tym kontekście zgodzić. Chyba że akceptujemy powyższego i obrażamy się na rozum. Nie pozostaje nic innego. Nie dając się skroić wedle wyższych założeń modernizacyjnych jestem w fazie obrażenia się i czekania na lepsze czasy. Tkwi tu jednak malutki problem, który obnaży moją niekonsekwencję ! Bezczynne czekanie na lepsze dzieje to przecież całkowite zaprzeczenie roli aktywnego podmiotu, zdolnego do stwarzania siebie i świata, odrzucenie woli, świadomości wreszcie filozofii czynu i pracy na rzecz akceptacji deterministycznego wariantu marksizmu i konieczności historycznej (jak tego chciał ojciec Plechanow). A ta jak widać ani boskiej przemocy przynieść nie chce, ani krytycznie myślących jednostek płodzić nie chce, a co gorsza robi rewolucję w imię laptopa. 

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Mamy w Polsce Jacques Lacana !

Pisanie o polskiej polityce jest bardzo nierozsądne. Po pierwsze można wpaść w engelsowską "fałszywą świadomość" czyli w sposób zniekształcony oceniać rzeczywistość, gdzie owo zniekształcenie stanowi ideologia. Po drugie na zasadzie rytuału, można dojść do przekonania, że w polską politykę można wierzyć. Innymi słowy, każdy tekst może mieć status paradoksalnej wiary przed wiarą (analogicznie chodzi mi o aspekt, na który uwagę  zwraca Zizek analizując Pascala. Chodzi faktycznie o to, że istnieli ludzie, którzy nigdy nie wierzyli w Boga, ale uczestnicząc w rytuałach religijnych, czyli słuchając mszy itd. w naturalny sposób doprowadzili się do wiary). Załóżmy jednak, że przestrogę Źiźka w sercu noszę i na skutek prowokacji kilka słów umieszczę a rebours w dziale "polityka polska". 
Sprawcą jest gwiazdor, polski "intieligient", kolega Angeli Jolie i Tuhan Bej w jednym, a dodatkowo Gerwazy, Kmicic i Gajowiec z Przedwiośnia. W wywiadzie dla Rzeczpospolitej na pytanie zadane przez Mazurka: "na kogo będzie pan głosował jesienią?" replikuje on:
"Mam zaufanie do PO. Cała działalność polityczna Jarosława Kaczyńskiego polega na prowokacjach, skłócaniu ludzi. Nie można dopuścić, żeby Polacy oddali władze Pis".
Chapeau ! Cóż za analiza ! Brawa za prodemokratyzm, pozytywny wybór i oczywiście co najważniejsze w zawodzie aktora - język, a raczej wspaniale przyswojoną nowomowę.
Jakaż to w dodatku lekcja wychowania obywatelskiego ! Będąc prawdziwym demokratą nie zapominaj nigdy o "zaufaniu" polska nowoczesna jednostko in actu. Toż to w końcu najważniejszy czynnik społeczeństwa obywatelskiego wbijany jak gwóźdź "nowym polskim intieligientom" (Fukuyama, Szacki, Sztompka ,Putnam - wszyscy oni każą ufać !) na każdym wydziale nauk społecznych. Jeśli nie wiesz o co mi chodzi to cytuję następnego wielkiego myśliciela reprezentujące barwy rządowe, grającego na pozycji pragmatyzm - J.K.Bieleckiego:
"Poziom zaufania między polakami a instytucjami jest niewielki, to rodzi pytanie, czy w takich warunkach polska demokracja ma szansę wybić się na wyższy poziom sprawności niezbędnej do dobrego rządzenia i tworzenia nowoczesnej wspólnoty, która charakteryzuje stare demokrację".
Panie Krzysztofie jakże dostojnie użyta w retoryce apofaza. Cud, że mamy takich dwóch powyższych reprezentantów "intieligiencji" polskiej, którzy nam tak życie ułatawiają. Wystarczy zawsze i wszędzie co by się nie działo "ufać", a przy wyborze dżemu truskawkowego i jagodowego pod żadnym pozorem nie mówić: wybieram ten, bo jest lepszy dlatego i tego...". a raczej: "WYBIERAM TEN, BO TAMTEN JEST CHUJOWY !".
Uczciwość wobec "intieligienta" nr 1 jednak nie pozwala w tym miejscu skończyć. Dowiaduje się bowiem, że jeśli chodzi o urzędującego premiera Donalda Tuska to od czasów Mazowieckiego, nie było drugiej osoby bardziej nadającej się do pełnienia tej funkcji :
"Bardzo bym żałował, gdy zaszkodziło mu to, co się w tej chwili dzieje, choćby dyskusje w samej Platformie".
Oczywiście panie "intieligencie" dyskusja musi służebna tylko premierowi i ma wycinać każdy inny głos ! Głosy te oczywiście też "inteligienckie" (na marginesie uważam, że przygoda z jakąkolwiek partią w tym kraju czyni cię "intieligientem") niech się łączą i wspólnie z całym chórem zwolenników PO powtarza jednym głosem:

Tusku ! Ufam Tobie boś Ty wierny
wszechmocny i miłosierny
Tusku rób miłości politykę w ciągu dalszym
I pamiętaj należy Pisem straszyć
Tusku Panie ! Uchowaj nas od wszelkiego zła
i rządź prze lata SAM SAM SAM !
Tusku Mistrzu Boże nigdy nie czyń nic
Lepsze to niż PiS !

Autor powyższych słów, czyli ja, zdaje sobie sprawę z pułapki w jaką wpadł. Nieświadomie tworząc owych osiem linijek w 30 sekund wsparł rządzących i ich elektorat. Ubolewam nad tym, aczkolwiek zrozumienia wymagam, iż to dla potrzeb niniejszego jedynie.


Na koniec chciałbym jeszcze wrócić na krótko do  cytowanego intieligienta. Zorientowałem się bowiem, że poza tym iż (już) wspaniały aktor, (właśnie urodzony) doskonały komentator polityczny to (płodzi) nam się jeszcze polski Jacques Lacan ! "Intieligienta" humor nie opuszcza bowiem i niczym na sesji:
"Kolega z produkcji "O dwóch takich" opowiadał, że Kaczyńscy płakali wniebogłosy, że muszą wracać do szkoły, a tam będą ich bili bardziej niż wcześniej". I dalej: "Będę się upierał, że byli bici (...) może prowokowali ludzi do agresji i teraz w pewien sposób się odgrywają".  
Panie Danielu myślę, że czas na własne seminaria z zakresu psychoanalizy. Tylko już nie sam nie wiem w jakiej roli byłby tam Pan.
Pozdrawiam.

Nie, nie jestem zwolennikiem PiS i nigdy nie byłem.
Wyraz.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

Romantyzm i romantyzm

Nie pisałem tutaj przez dłuższy czas, bo byłem zajęty czytaniem arcyciekawych blogów made in polscy romantycy XXI wieku ! I tak się zaczytałem, że lektury w miejscu stoją. Horkheimer rzucony pod łóżko, z Gombrowicza kartki lecą coraz mocniej, Brzozowski tylko palcem grozi, Sartre mdłościami zaraża, a na dodatek naukowość gruzem się okopała. Cóż ciekawego w tych blogach zapytasz, że śmiałem nie napisać do Ciebie, towarzyszy podróży opuścić, a wolałem rozwijać swoje adhd wśród milionów hiperłączy, odnośników, linków ?
Pokrótce ich fundamenty stanowią 1) samotność : "och, ja porzucony wśród wichrów, ja sam, na rozdrożu...", 2) rozpacz: "och, cóż mam ze sobą począć, ja...." 3) bardziej filozoficzna kategoria poznania: "och, ja całe życie poznaje siebie i krocze....(nie chodzi o poznawanie kroczy ! )" 4) krytyka współczesności: "och, zły świecie dóbr materialnych, cóż mam począć tu ze zranionym duchem mym" 5) miłość oczywiście: "czymże jest życie w pojedynkę, och, tak to gilotyna dla ducha..." 6) ucieczka: "och, pisze, znajduje w tym ukojenie, litera łzy wyciera, och..."
Właśnie te powyższe tak przyciągnęły moją uwagę, iż wkrótce myśl życie dostała i stwierdziłem: w jakim to wyższego uczucia, nacechowanego emocjami, pełnym egzaltacji i twórczej weny miejscu żyjemy... tak to kochana Polska XXI wieku. No bo jeśli styl życia jest pisania stylem, jak mawiał Flaubert, czy to raczej Deleuze, to jak inaczej rysować kraj nasz. 
Wszystko byłoby piękne jak z idylli, gdy nie fakt, że powyższe fundamenty są jednocześnie kwintesencją polskości, a dosadniej polskiej choroby. Nazwałbym to roboczo: "zespołem nieuleczalnej romantyczności". Ktoś powie, że czepiłem się na siłę i diagnozy snuje karykaturalne. Ano, rzecz Towarzysze w tym, że tu wiele znamion choroby jest na miejscu i o lekarstwo ciężko niezmiernie. Jednak ja Wyrazem zwany w kręgach niektórych adeptów sztuki patologicznej,  wskutek wytężonej pracy, z poczuciem misji przychodzę z nowiną, co z tym naszym romantyzmem zrobić ! Więc czytajże dalej, bo poniższe żyć pozwolą lepiej i z nieuleczalnej choroby może nawet atut zrobić.
Jako że zdaję sobie sprawę, że cywilizacją homo videns jesteśmy, narracja będzie od myślnika jak w podręczniku akademickim. No ewentualnie dobrej ściądze studentów z poprzedniego roku, czy też książkach z serii "jak żyć" albo  "jak obudzić w sobie olbrzyma w dwa dni".

- Nigdy nie możemy się nudzić ! Jeśli już - nudę natychmiastowo przezwyciężamy wielkim wysiłkiem woli !    - Gdy tworzymy mity, niech będą to mity ludzkie !
- Mniej Paolo Coehlo, więcej Williama Blake !
- Nie uciekamy od problemów dookoła. W pełni w nich uczestniczymy i je zmieniamy jak my chcemy ! 
- Miejscem dla wrażliwego serca nie jest użalanie się, ale działanie ! Creatio ergo sum !
- Pierwiastek subiektywny jest naczelną regułą Twojej działalności !
- Twoja ręką ponad każdą materią !
- Hamleci przejmują niektóre cechy Don Kichota. Don Kichota nie uleczy nic, bo jest za głupi, więc musi zejść ze sceny !
- Stan niemocy nie może zaistnieć. A jeśli już, wysiłkiem własnym przezwyciężyć należy go natychmiast !
- Bunt kwiatu przeciw korzeniom musi być konstruktywny i nieść nową jakość !
- Zabijamy autokontemplacje na odwieczne czynne stawianie oporu w realnym życiu !
- Pseudo-duchowe abstrakcje zabijamy !

Internetowi romantycy łączcie się !

Powodzenia.