Wymyśliłem sobie, że świat dookoła jest totalitaryzmem, ale śmiesznym. Bardzo niepotrzebne jadłem bułkę. W ogóle nie jem wypieków, to strasznie niezdrowe i ma wysoki poziom indeksu glikemicznego. A co do totalitaryzmu to chodzi właśnie o ten śmiech. Czytałem esej o komizmie Bergsona, czytałem o roli śmiechu w filozofii Critchley'a. Przede mną czarny humor Bretona. To tak jakbym czytał "Mein Kampf" ? W Bretona wierzę.
Dzisiaj się dowiedziałem (ciągłe -ałem), że te wytwory współczesnego kapitalizmu co zwą się dziennikarzami, krytykami albo recenzentami to wytwory paradoksu Perkinsa. W zasadzie to też mnie ufundował paradoks. Inną kwestią byłoby przyznać się, że dowiedziałem się o tym w czasie pobytu u kolegi. Na stole leżał skserowany artykuł należący do kolegi dziewczyny, studentki psychologii. Mogłem o tym nie wiedzieć, gdybym tylko nagrał na pendrive "Mroczny przedmiot pożądania". Do teraz nie wiem dlaczego tego nie zrobiłem.
Wracając do notatki, uważam że artykuł był w 94 % kłamstwem. 6 % pozostawiam na paradoks oraz paradoks numer dwa, z którego wynika że szkoła rodzi postawy konformistyczne. Prawdopodobnie poddanie pod dyskusję tego artykułu na zajęciach będzie tego najlepszym dowodem.
Miłość jest tematem konserwatywnym. Nie należy zmieniać paradygmatów. Wystarczy wrócić do starych rzeczy. W obecnej sytuacji historycznej temat ten należy do smutnych. Ja dziś doświadczyłem uczucia miłości. Słuchałem "Rites of Spring" Stravińskiego. Pretensjonalnie, nie ?
Moje "Companion to Luis Bunuel" jest w toku. Traktuje to podobnie jak wstęp Ważyka do antologii surrealistów. Poleciałem kilka razy Heglem, o rozumnych jako oczywistych, pamiętaj to tak na przekór, zawsze gdy piszę to kłamię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz