środa, 28 listopada 2012

z pokoju

Czytając Freuda boję się. Jak patrze na siebie z boku (co i tak jest do końca niemożliwe) boję się jeszcze bardziej.

Narastanie i nasilanie fantazji ma prowadzić do nerwic i psychozy. Piszę tak wykoślawione zdania, zarówno w formie jak i w znaczeniu, że powinni mnie karmić rtęcią i bizmutem. Wczoraj rozmawiałem o wiedzy. Mówię o episteme i doxie jako młocie, który od czasów Nietzsche'go stał się bardziej gumowy. Wszystkiemu winne jest powietrze (techne). Łapię się, że to i tak wszystko za trudne i niezrozumiałe. To trochę jak powiedzieć za Adornem, że próba obalenia wszelkiej ontologii jest nową ontologią. Nietrudno się zgodzić, to problem postmodernistów, że zgodzić się nie umieją. Przyjaciele nie chcą fantazjować o utopiach. Przyczyna leży w obawie przed drożejącym jedzeniem i utratą pracy. Powyższe argumenty rozwodnione na setki zdań burzą mi logikę przyczyn i skutków.

Boli mnie coś w klatce piersiowej po kolejnej kawie, muszę się przejść, biorę na słuchawki skecz radiowy Becketta. Do do tego ułożyłem nawet bardzo prosty wers z podwójnym rymem: "u ciebie tekst, bit i skrecz hip-hopowy, a mnie tylko jedno z trzech - skecz radiowy". To tylko jedno zdanie oddające moją zajawkę na hip-hop. Więcej rapu o rapie nie ma. Są za to uczciwe słowa skierowane w A. Ginsberga. 
Dostałem propozycję niejedną, że wefunkradio we Wrocławiu, potem Dj Vadim, jeszcze wcześniej coś związanego z Banksy'm. Jest mi niezwykle miło, tylko że jak zwykle muszę odmówić, w obawie o swoje zdrowie rzecz jasna. Jestem szczery. Wszystkie te rzeczy daje się tylko przetrwać w stanie przytłamszenia zmysłów, a to już chemikalia i inne szkodliwości. Taki tam 'survivalism' by pożyczyć Vaneigema.

Tak dużo gości nas odwiedza, że nie mam gdzie jeździć po mieszkaniu rowerem. Źle się czuje.
Nastrój poprawia mi wiersz "Samobójstwo" Aragona, mój ulubiony:


 A  b  c  d  e  f
 g  h  i  j  k  l
 ł  m  n  o  p  q
 r  s  t  u  w
 x       y        z




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz