czwartek, 16 grudnia 2010

Jakby oprycznina tylko w Rosji była...pfff

W artykule "Pochwała czerezwyczajki" opublikowanym w dodatku "Plus minus" do weekendowej "RP" pisze Filip Nemches: "Dzisiejszą opryczniną są z zachodniej liberalnej perspektywy rosyjskie służby specjalne, którym powszechnie przypisuje się istotnie zakulisowy, a więc antydemokratyczny wpływ na politykę Moskwy (...) Takie zachodnie dogmaty polityczne, jak swobody obywatelskie, realny pluralizm partyjny, jawna cywilna kontrola na siłowymi organami państwa, nie mieszczą się przecież w ramach rosyjskiej "demokracji suwerennej" (...).
Pozostaje mi napisać, solidaryzując się z moimi rosyjskimi kolegami, jednocześnie broniąc, iż oczywistym jest fakt, że się nie mieszczą, bo mieścić się zgodnie z założeniami nie mają. Czy jednak zupełne to przeciwieństwo demokracji zachodniej - liberalnej ? Nie. Po pierwsze, co z tego, że swobody obywatelskie jako dogmat istnieją, skoro z wolności jako takiej potrafi korzystać co trzeci. Po drugie, czymże wspaniałym jest pluralizm partyjny, skoro podział lewica i prawica nie ma już dawno żadnego sensu, a wybór jaki nam pozostaje jest w głównej mierze estetyczny, a tam gdzie ten osiąga kuriozum ewoluuje w populistyczny, wreszcie, żebyś czytelniku nie posmutniał to tam gdzie zachowana jest jakaś żywa tradycja masz ewentualnie szanse włączyć się w niszowe projekty bez większych szans.
Gdy pomyślimy jednak że w krajach jak Włochy, Francja, Polska, głosowanie na partię za którą nie stoi żadna programowa narracja, wizja, polityczność de facto niczego nie zmienia, a może spowodować tylko zmianę etykietki i nazwisk rządzących, to co za różnica czy w Rosji wybory zostaną sfałszowane i będzie rządzić ciągle "Jedna Rosja" ?. Jeśli tak jak w Polsce dwie największe partie zawierają ze sobą "cichy konsensus" na zasadach: "tłuczmy się wzajemnie, wy legitymizujecie nas, my was, dzięki temu mamy po 25 %, więc zawsze trwamy..." Tak chodzi tylko i wyłącznie o organizacyjne przetrwanie, zgodnie z definicją partii politycznej, to naprawdę niech ktoś mi wytłumaczy jaki jest sens wyborów itd. ? A tu proszę. Cała rzesza polskiej inteligencji zamiast obudzić się, dodaje jednym głosem, że to czas na "małe kroki", pragmatyzm, premier Johna Graya cytuje...Nadbudowa jest konieczna, żeby studenci mogli mówić potem: "moim autorytetem jest Władysław Bartoszewski".     
O ile dla miłych politologów takie analizy wydają się być całym sensem życia, to gdy się temu przyjrzeć zza monokla widać tylko iluzję. W końcu politolog i tak obwieści  w uniwersyteckiej publikacji, że trzeba budować społeczeństwo obywatelskie, zaufanie i instytucje demokratyczne. No bo jakże inaczej ?
A w mojej Rosji Surkow mówi wprost o innym modelu demokracji i ja nie widzę w tym kłamstwa ani cynizmu. A jakże z tą rzeczywistością obywatele rosyjscy potrafią się dobrze pojednać ! Tak dobrze prawie jak obywatele Zachodu, dla których polityka zmieniła się w "ładny krawat, ciepłą wodę i nie chciej nic ode mnie". Zejdźmy już z tej Rosji, z jej niedemokratyczności i popatrzymy na siebie najpierw.
I wracając do samego początku. Czy ten cały model bezpieczeństwa, który tutaj mamy z systemem Schengem na czele, to nie jedna wielka oprycznina ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz