Lokalnie występują u nas dwa modele politycznych "jestestw". Wszystkie niezwykle poważne w swoich dociekaniach jak poprawić położenie mieszkańców Powiatu Dzierżoniowskiego. Dychotomia polega na rozróżnieniu starych i młodych. Ci pierwsi absolutnie nie niosą za sobą żadnego przekazu i broń boże nie wynika to z wieku, ale z charakterystycznego syndromu "homo sovieticus". Trafiasz niejednokrotnie na owego bohatera w urzędzie, bibliotece, dziekanacie. Drudzy - młodzi, pełni energii, piękni i przystojni robiliby politykę bez polityki, a zbudowaliby mosty, przedszkola, orlika itd. Koniecznie w koszulach, krawatach, z brzuszkami od piwka i oprawkach z allegro z napisem powiedzmy "Joop!" Czyli nie politycy, a budowniczy. Różnicy jakościowej jednak nie widać. Bo o ile pierwsi wpadają w klasyczną marksowską pułapkę wyobrażenia o rzeczywistości "robią to, ale nie wiedzą" (Marks), to drudzy wskoczyli na wyższy poziom (historycznej konieczności) - robią to, chociaż o tym wiedzą ! Oczywiście nie jest to podział sztywny, bo transfery między jednymi a drugimi dokonują się non stop. Co piszący te słowa chciałby jednak przekazać ? Tylko to, że nasze lokalne gwiazdy polityki, szczególnie te z ciał ustawodawczych dzielą się na 1) nieokrzesane (homo sovieticus, dziadki z OBS, (dopisz sobie....)) oraz 2) cyniczne (młodzi, ambitni, troszkę niesforni z zapędami do służby publicznej). W przypadku drugich klasycznym exemplum mojej tezy będzie hasło jednej z kandydatek do RM brzmiące "Z dala od polityki". Pięknie ! Jakże nośne to ! Dzisiaj w nowoczesności zwanej przez Baumana płynną szczególnie administratorów nam przecież potrzeba ! A nie polityków ! Smuci mnie tylko jeden fakt, jak pogodzić to hasło z tym, że kariera zawodowa owej kandydatki pod banderą partyjną płynie na okrągło jak u Heraklita.
Po co o tym pisze ? A no właśnie dlatego, że z tej niewdzięcznosci znalazłem praktyczne wyjście ! Jako współczesny narodnik musiałem. Sprawa nie cierpi bowiem zwłoki. Amunicji dostarczył Pierre Rimbert i jego artykuł w grudniowym Le Monde-Diplomatique. Niestety lub stety rewolucja jest konieczna. Rewolucja śmiechu !
Pisze Rimbert: (...) śmiech, szydząc z instytucji i kpiąc z panów, tworzył nowe relacje społeczne. Na czas zabawy społeczne i hierarchiczne bariery między należącymi do różnych porządków i żyjącymi w różnych warunkach jej uczestnikami zacierały się, kontakty między nimi mogły być oparte na równości i wolności.
I dalej:"Rozluźniając węzeł powagi ludowe, komiczne formy „uwalniały świadomość, myśl i wyobraźnię, otwierały je na nowe możliwości”. Na ruch, którego celem nie będzie tylko chwilowe odwrócenie symboli władzy, lecz rzeczywista przemiana porządku społecznego, na strajk zastępujący karnawał jako utopijne laboratorium, zdolny ucieleśnić perspektywę „zupełnie innego świata, innego światowego porządku, innego sposobu życia".
Od dzisiaj robię casting na 4 Zaratustry, dwóch Dionizosów jako avant garde oraz rzesze proletariuszy śmiechu. Pójdziemy pod magistrat i wywróćmy nasze miasto a rebours. Śmiejąc się i chichocząc ze wszystkich i ze wszystkiego. Jaka alternatywa spytasz ? A nie bójmy się chociaż pomyśleć, że może istnieć coś innego. Proszę bardzo chociażby na hiszpański wzór Marinelady. W końcu w myśleniu możemy wykraczać poza liberalno-demokratyczny konsens, czy nie ? Czy myślenie też powinno być skrojone i sfastrygowane na wymiar ? Nie ! A jak już imitujemy od 1989 roku wszystko co się da z Zachodu, to weźmy sobie Marinelade i niech to będzie performatyw ! Rewolucja jest blisko, tylko śmiejmy się....
W ostatnim czasie równie często uśmiechnięta osoba powiedziała mi, że ja się ciągle śmieje. Zaufam tej osobie po całości. Jestem rewolucjonistą.
Jesteś!;) Dziękuje za zaufanie;p
OdpowiedzUsuńwyraz przetłumacz na polski bardziej
OdpowiedzUsuń