piątek, 14 października 2011

palikot i konserwatyści

Samuel Huntington napisał, że demokracja potrzebuje ustalenia granicy. Mówiąc inaczej miał na myśli, że demokracja może tylko wtedy dobrze funkcjonować, jeśli część powstrzyma się od aktywności politycznej. Jego zdaniem upolitycznienie marginesowych grup w Stanach Zjednoczonych - przede wszystkim Afroamerykanów doprowadziło do przeciążenia systemu i do upadku autorytetu rządu. Podobnych rozważań na gruncie europejskim dostarczył M. Crozier, który wskazywał na kontestatorów z lat 60. i 70. jako czynnik, który spowodował kryzys w łonie demokracji.
Demokracja jak matrix, może się zmieniać, rozszerzać w czasie i przestrzennie, a w przypadkach o których piszą Huntington i Crozier nie można nawet mówić o demokracji w aspekcie konstytucjonalnym (czyli europejskim), ani tym bardziej substancjonalnym (rawlowskich procedur). Dla powyższych autorów im więcej demokracji, tym gorzej dla niej samej...
Boli polskich konserwatystów ten Palikot, boli bardzo. Jeden, który zdaje się nawet coś zrobił dla polskiej nauki wypowiada na łamach jednego portalu WOJNĘ Palikotom.
I od razu strzela sobie w kolano na tym samym portalu.
Pozostaje napisać tylko, że jeśli ktoś potrzebuje obucha na ten wszędobylski liberalizm, a "Robotnik" Jungera takim jest, to właśnie lewica, dla której nadchodzą dobre czasy, całkiem umiejętnie potrafi na polu intelektualnym go wskrzesić dla siebie(jak Schmitta zresztą). Na pewno natomiast nie ma takiej potrzeby narcystyczny konserwatyzm czy też anarchokapitalizm, który poległ na polu idei, zostając przy swoich bogach i prawach naturalnych, chociażby dzięki takim diagnozom jak te powyższe Huntingtona, Croziera, albo już zupełnych oszołomów pokroju Hermanna Hoppe, a w Polsce JKM-a. Nie obraziłby się Junger na pewno. Zresztą zupełnie innym zagadnieniem byłaby kwestia użyteczności Jungera dla lewicy. Myślę, że całej lewicy i ludziom z nią utożsamiających się przydałby się jakiś zastrzyk dyscypliny, "powszechnej mobilizacji", czy przedyskutowania tak oczywistych kwestii jak rola przywództwa wśród protestujących w Hiszpanii, na Wall Street, na forach alterglobalistycznych itd. Te rozproszkowane punkty zapalne bez monolitu mogą najzupełniej nie wystarczyć.
I oczywiście grozi Palikot też demokracji polskiej, bo reprezentuje mniejszości. I całe szczęście niech zagraża, bo co prawda droga do urzeczywistnienia normalności jeszcze długa droga, to może chociaż transformacja struktur społecznych nie będzie już więcej szła tak jednowymiarowym torem jak do tej pory.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz