środa, 9 stycznia 2013

co ja pisze



„Życie każdego człowieka jest encyklopedią, biblioteką, inwentarzem przedmiotów, zbiorem rozmaitych stylistyk, gdzie wszystko nieustannie może podlegać przemieszaniu i porządkowaniu na wszelkie możliwe sposoby”  (Calvino, Wykłady amerykańskie)

Nie uciekłem na drzewo, dziś na swoim miejscu, do tego wcześniej niż zwykle. Czuje się tak źle, że nie mam siły kontynuować swojej pracy po dwóch godzinach. Prawdopodobnie efekt niewyspania i życia w trybie nocnym. Z racji przeorganizowania życia codziennego ze sporym natężeniem wróciły myśli emigracyjne. Mój sezon rozpocznie się lada chwila. W praktyce, która nie ma nic wspólnego z wyobrażeniami na temat tego co chciałbym robić wszystko jest poukładane. Powodów do narzekania nieszczególnie wiele. Owszem istnieje jakaś abstrakcyjna sfera w której projektów więcej niż na integrację europejską, ale nie widzę powodu do ich nadmiernej ekspozycji. Nie potrafię uruchomić kalkulatora. A to właśnie ta kwestia może stać się zasadnicza przy wątku eskapistycznym.

Ciekawego spostrzeżenia w „Roland Barthes” dokonał Roland Barthes: „ideologia panująca to pleonazm, ideologia arogancji to dobry traf współcześnie”. Podoba mi się gdy Barthes wskazuje, że to tylko taka subiektywna szarża, bo nigdy nie posunąłby się do formułowania podobnych wniosków. Jak siadam nad Badiou to życzę również jemu takiej intelektualnej skromności. O ile Źiźek jest w tym wszystkim śmieszny i inspirujący, to koncepcje uniwersalności Badiou mogą być echem czegoś bardzo złego. Przy najbliżej okazji rozwinę. W każdym razie zaczynam tracić cierpliwość do jego myśli. Z drugiej strony jeśli to tylko taki straszak, to czemu nie?
Inny ciekawy wątek z Barthesa to cierpliwie dostosowana przestrzeń do pisania. Od paru dni moje miejsce wypełnia kuchnia. Materializm na pełnych obrotach.

Psychoanalizy, której nawet nie liźniesz na naukach społecznych daje zupełnie inny obraz przedstawiania stosunków społecznych. Polepszenie relacji międzyludzkich, jeżeli w ogóle jest możliwe wymaga czegoś więcej niż jedynie poprawy funkcjonowania instytucji czy też ustalenia reguł osiągania konsensu.
„Genealogia moralności” Nietzschego  to analiza wewnętrznych sprzeczności nowoczesności, bez analizy socjologicznej i politycznej. Nieprawda? A może zawodzi mnie ostatnio intuicja i wyobraźnia, a sklejanie setek wątków ze sobą jest wyrafinowanym sposobem zabijania nudy. Nietzsche jako punkt wyjścia do nowoczesności.

Nie istnieje możliwość społeczeństwa, gdyż żeby mogło ono istnieć, wymaga zewnętrznego elementu, który by go organizował. To wycinek z Ernesto Laclau. W ostatnim wpisie użyłem pojęcia „wojna klas”, myślę że „hegemoniczne artykulacje” są bardziej na miejscu. Duży punkt dla Argentyńczyka i jego koleżanki z Belgii.  

Demokracja przyszłości (demokratie avenir) – Derrida. Nietzscheańska podejrzliwość wobec tradycji zachodniej filozofii. Demokracja, która ma nadejść. Derrida przywiązuje w swej koncepcji wagę do rozwinięcia mesjanistycznych elementów obecnych w każdej wypowiedzi językowej. Demokracja jest dla niego obietnicą, która wymaga zaangażowania. Inspiracja Levinasem. Odpowiedzialność musi mieć charakter nieskończony, gdyż tylko wtedy ujawnia się jej prawdziwa natura. Derrida zmienia demokrację w niekończący się projekt etyczny? Idealista i antyhumanistyczny humanista.

Mam ze sobą album Bonobo. To pozwala mi się odciąć się od Obozu – biopolitycznego paradygmatu Zachodu, jak chce Giorgio Agamben w najsmutniejszej książce „Homo Sacer”. Nie do końca rozumiem jednak co Agamben ma na myśli. Z humanistycznych pobudek pisze o redukcji ludzkiego istnienia z bios do dzoe (z kultury do natury), przez co odziera człowieka z wszelkiej możliwości zaistnienia jako podmiotu decyzji politycznych czy konstytucji prawa. Tylko czy komuś z tego powodu jest źle?
Bliższy jest mi komentarz Agambena do Guya Deborda (lettriste wiecznie żywe, możliwe ze coś już niebawem ruszy)
„Marksowską analizę należałoby uzupełnić stwierdzeniem, że kapitalizm prowadzi nie tylko do wyobcowania działalności produkcyjnej , ale tez i przede wszystkim, do wyalienowania samej mowy, samej językowej i komunikacyjnej natury człowieka, owego logosu, w którym Heraklit rozpoznaje to, co wspólne” G. Agamben, „Wspólnota, która nadchodzi”. (s.84-85)

Teza na koniec. Każda wspólnota musi być immunologiczna. Koncert ATCQ w tym roku w Niemczech nie potwierdza tej tezy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz