niedziela, 13 stycznia 2013

rozciąganie liberalizmu



„Żaden projekt intelektualny nigdy nie zajmie prostej i stabilnej pozycji, jedynie co, to może się rozwijać w opozycji do istniejących już wypowiedzi poprzez ich nieustającą „problematyzację” – Etienne Balibar.

Powyższe zdanie wypowiedziane przez marksistę daje nadzieje na lewicowy projekt w przyszłości. Fascynująca intelektualna skromność. Ciekawe czy zdolni są do tego wszelcy lewicowcy, którzy w założeniu uważają swoje narracje za wyższe, bardziej złożone, a problematykę konstruują w sposób dający niezwykłą łatwość przechodzenia od antykapitalizmu do bycia w sercu MFW. 

Według Źiźka ta część Realnego która nie została wypowiedziana w Symbolicznym to nic innego jak ideologia. Strasznie różne panują porządki. O ile niektóre mają podwaliny intelektualne  i są nieźle okopane teoretycznie (fetyszyzm) to inne wyznaczające kierunek działań świadczą o strasznym ubóstwie nie(świadomie) zindoktrynowanych (największa zasługa ekspansji powyższego ubóstwa przypada niestety edu-factory).
Ciekawe dyskusje toczą się szczególnie wśród liberałów. Na tych pozycjach mało kto odrobił lekcję wychodzącą poza hasłowe: pluralizm, tolerancja, wolność od, etc. Wzniosłe i aroganckie „każdy niech wybiera jak chce” pojawią się piękne: „ja zwyczajnie cenię sobie prawdę, tylko i aż tyle”. To na tyle z liberalizmu. O tym jak współrzędne liberalizmu są przesunięte za pomocą aparatów ideolo w państwie czy przemocy symbolicznej nie ma mowy. Z drugiej strony po co komu taka problematyzacja? Może to właśnie zajęcie bezpiecznej pozycji w  swoim polu i walka przemocą bez przemocy w jego obrębie stanowi sedno. Tysiące pustych znaczących wypowiedzi doprowadza społeczność do wrzenia. Wszystko wrzucone do malutkiego rondla zaczyna się gotować i idealnie spełnia funkcję „nadbudowy” w postaci liberalno-demokratycznej kultury (najlepiej wyrażonej w zdaniu „właściwie to i tak nie ma na kogo głosować, ale na wybóry trzeba iść, spełnić swój obowiązek!”) Dyskredytacja osób nietolerancyjnych dla tolerancyjnych następuje z furią godną nowego projektu metafizycznego. Kampf-platz staje się coraz bardziej przejrzysty i przewidywalny. Najsmutniejsze w tym wszystkim jednak to, jak mocno obnażają się na nim oponenci. Nie jest istotne co i jak mówisz, najważniejsze jest, że w ogóle mówisz (zabierasz głos). Ten wpis również wpisuje się w te właściwości (blogspot należy do google).   

To co napisane powyżej warto jakoś zobrazować, ale nie chce mi się. Chodzi o porządki, ideologię, pole. Stałoby się znacznie jaśniejsze. 

Z życia:
wycinam zawodników z MVP magazyn i kleje na brystolu;
knicks wrócili w meczu nowym orleanem, było mi tak smutno z piątku na sobotę po meczu z bulls;
padający wciąż śnieg uniemożliwia proste rzeczy;
człowek z hawru wybija kanał plus "na życzenie", Kaurismaki to chyba warto;
rap 40 latków ponad materią Kwe+BlackThought+RahDigga ;
miałem unikać wycieczek personalnych, ale że tysiąc śmiechów...to tysiąc śmiechów z kolejnego nowego konta na facebooku z nową selekcją znajomych po usunięciu uprzednio starego (współczesny akt rewolucyjny), no ale w końcu bez tego dziś nie ma tożsamości

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz